Książka pomogła zrozumieć dzieciom, że nie wszystko od razu do nich należy. Trzeba było dosyć długo i cierpliwie zabiegać o względy małej kotki Mgiełki lub, jak ją wcześniej nazywano, Czarnusi. W końcu po wielu wysiłkach i staraniach małej dziewczynki Amelki wydawało się, że już Mgiełka stanie się domownikiem, gdy nagle przyszedł czas niepewności, a nawet rozczarowania. Na szczęście wszyscy kierowali się dobrem kotki, co przypadło małej Amelce do serduszka, gdyż Mgiełka mogła w końcu zostać jej zwierzakiem. Moje córeczki powiedziały, że historyjka ta pokazała im, iż należy być wytrwałym i polecają ją innym czytelnikom.
mama Marzanna