Jak opowiedzieć współczesnemu dziecku o wojnie? Najlepiej ustami ówczesnego dziecka. Asiunia to 5-letnia dziewczynka, która, na szczęście, tę wojnę, przeżyła. I już jako dojrzała pisarka i poetka – Joanna Papuzińska – a jednak wciąż oczami i z wrażliwością dziecka opisuje ten trudny czas. Czas, który odebrał jej mamę, kazał żyć w strachu o życie swoje i bliskich, zniszczył błogie dzieciństwo, skazał na tułaczkę po różnych miejscach i osobach - paniach, ciociach, babci.
Na szczęście na większość z tych bliskich dorosłych można było liczyć. Bo okazało się, że wojna może „nie tylko przyjść do domu, ale nawet go zabrać”. Ta wojna to same straty, a żadnych zysków, siła przetrwania, mimo wszystko. Bo zamiast się zamartwiać, jak przekonywała Babcia, to trzeba mieć pomyślunek. To konieczność chowania się w piwnicy - schronie, w której „śmierdziało starymi kartoflami i siuśkami”, to ściskający głód i różne sposoby zaspokajania go – żołędzie, strączki pnącej fasolki, to sweter zrobiony z ciocinej kamizelki, jako metoda na zimno, to choroby atakujące wyniszczone, wygłodzone organizmy.
Obraz wojny został odmalowany wiernie, ręką dziecka i dlatego jest dla dzieci przyswajalny, choć pewnie trudno go zrozumieć żyjąc w tak odmiennych czasach. Chociaż ten opisywany świat jest straszny, zagrażający, niesprawiedliwy – książka nie epatuje emocjami, które mogą stanowić dla dziecka uraz. Niczego nie wybiela, nie przemilcza, mówi wprost o tym, jak było w owych czasach, ale robi to w sposób bardzo wrażliwy. To nie jest opowieść wymyślona – być może to wpływa również na jej wiarygodność. Czyta się ją jednym tchem. Książka jest przepięknie zilustrowana – to dodatkowy atut. „Asiunia” to obowiązkowa lektura w każdym domu.
mama Anna