Jaka szkoda, że nie dostałam tej książki wcześniej. Kiedy jechaliśmy 5 godzin samochodem, a dzieci zawodziły: mamoooo, zadaj nam jakąś zagadkę… a kiedy ja, szukając inspiracji niemal wszędzie, cedziłam kolejne zdania, one odgadywały je po dwóch słowach i mówiły: eeee tam łatwiznaaaaa.
I nagle usiadłyśmy do książki Ewy Kozyry „Od Sasa do Lasa” i moje dzieci poczuły się usatysfakcjonowane. Bo zagadki są trudne! Naprawdę ciężko im idzie zgadywanie i pewnie dlatego ta niezbyt gruba książeczka starczy nam na dłużej. Trudność ich nie zniechęca. Dzielnie się z nią mierzą. A przy okazji ja mogę się pogimnastykować, jak podpowiedzieć, żeby zgadły, ale żeby nie powiedzieć za dużo.
Dzieciaki są zainteresowane nie tylko rymowanym tekstem, ale i uroczymi wyszywankowymi ilustracjami. To nowa dla nich forma obrazków w książce. Zażądały wyjaśnień (w czym pomogła mi notka o autorce z końca książki) i z upodobaniem przeglądają, głównie strony z kameleonem i czarownicą. W obrazkach szukają również wyjaśnień do zagadek, wertując książkę wielokrotnie. Mam wrażenie, że i bez tekstu książka byłaby dla nich równie ciekawa.
mama Beata