Można rzec: dorośli mają Chmielewską, a dzieci i młodzież swego Rekosza! Osadzony w polskich realiach kryminał „pachnie” przygodami doświadczanymi przez bohaterów Nienackiego, Niziurskiego czy Bahdaja, a wielokrotnie przeżywanymi w dzieciństwie przez pokolenie rodziców (mam nadzieję, że te pozycje się nie zestarzały i w dalszym ciągu wciągają chłonnych przygód przedstawicieli młodego pokolenia). I nic dziwnego, ponieważ autor „Tajemnicy starej dzwonnicy” nie tylko nie odżegnuje się (na swojej stronie internetowej) od tych i innych (nie wymienionych tu) autorów, ale wręcz zawdzięcza im swe pisanie...
Co zdarzyć się może w ciągu weekendu u babci w Środzie Śląskiej? Okazuje się, że bardzo wiele, łącznie ze strzelaniną, odkryciem podziemnych korytarzy, śledztwem na cmentarzu, porwaniem i uwięzieniem w tajemniczym „Hotelu pod Rycerzem”, obserwacjami (a raczej podsłuchiwaniami) groźnych przestępców przeprowadzanymi z trumny... A to wszystko dlatego, że babcia Helena – były pracownik muzeum – chciała oprowadzić swoich gości – wnuczka Radka i jego najlepszą koleżankę Magdę (czyli Grubą) po kościele. Aby wejść do kościoła – trzeba było przejść przez bramę, która przylegała do starej dzwonnicy. A tam – znaleźli woreczek, jak się okazało z fałszywymi pieniędzmi. I to, że oddali je na policję wcale nie zakończyło sprawy...
Kryminał z wartką akcją, dowcipny, napisany z lekkością i wciągający aż do ostatniej strony. Dodatkowym walorem jest to, że „zahacza” o historię Polski – wspominając o Henryku Brodatym, rozbiciu dzielnicowym czy skarbie średzkim.
Wspomina o miejscowym święcie – Święcie Wina. Czyta się naprawdę jednym tchem.
Wyjazd do Środy Śląskiej?! Czemu nie...
mama Anna