„Ignaś mieszka ze swoim tatą.
W domu są tylko oni dwaj i nikt więcej.
Jeszcze niedawno byli we troje.
Teraz zostali tylko oni dwaj.
Oni dwaj i nikt więcej.
Wcześniej życie płynęło miło i spokojnie.
Ktoś nucił pod prysznicem,
w domu unosił się aromat naparu jabłkowego.
Były bajki przed zaśnięciem i dużo przytulania.
Omlet nigdy się nie przypalał.
Teraz nie wszystko idzie tak gładko.
Omlet zawsze się przypala,
bajki zasypiają przed Ignasiem
i nikt już nie nuci pod prysznicem.
Za to wciąż jest dużo przytulania.
Może nawet więcej niż kiedyś”.
Ignaś i jego tata zostają bez najważniejszej dla nich osoby: mamy Ignasia. Cała struktura i rytm ich życia zostają zburzone, cała beztroska i spokój – utracone. Mimo to tata Ignasia odnajduje w końcu sposób na poradzenie sobie z nową, trudną sytuacją...
Budując domek na drzewie, Ignaś koncentruje się wyłącznie na piłowaniu drewna. Robi to jednak z tak wielkim ładunkiem złości, że wieczorami zasypia wyczerpany fizyczną aktywnością. Zaangażowanie oraz codzienna konsekwentna uważność i cierpliwość taty przynoszą zmiany. Z czasem udaje się im przywrócić do rozmów ważne słowa: przytulanie, zapach jabłek… mama.
Opowieść o stracie i żałobie.