"Kościół sprawiał wrażenie pustego, lecz ktoś tu niewątpliwie był. Zobaczyli przewróconą doniczkę, a gdy dźwięk dzwonu zamarł zupełnie, usłyszeli dziwny odgłos, jakby ktoś ciężko dyszał; albo może to było chrząkanie? Pan Pomfret poszedł prosto na tyły kościoła i (gestem prawie teatralnym) rozsunął kotarę zasłaniającą dzwonnicę.
Stanął jak wryty.
Podążająca za nim trójka ujrzała scenę niczym w teatrze przy odsłoniętej kurtynie. Na podłodze leżała niewiasta o obfitych kształtach, z przekrzywionym kapeluszem i włosami w nieładzie. Jedną nogę miała wyciągniętą, druga zgiętą, jakby na niej leżała. To była pani Platter. Minęła dobra chwila, zanim ją rozpoznali".