Witam serdecznie,
Bardzo proszę o pomoc. Mój synek, który ma 2 lata i 7 miesięcy od 23 kwietnia zaczął chodzić do przedszkola. Pierwszy dzień był w porządku - synek się zabawił i nawet nie zauważył, kiedy wyszłam. Jednak następne dni były coraz gorsze. Rano nie chciał jechać do przedszkola i płakał. Na miejscu kurczowo się mnie trzymał, nie chciał iść do dzieci ani bawić się zabawkami. Musiałam na siłę oddać go przedszkolance, a synek płakał, że chce do mamy. Po chwili się uspokajał, jednak nie bawił się z dziećmi. Cały ubiegły tydzień przedszkole było zamknięte i synek dwa dni jeździł do babci, a później był ze mną w domu z uwagi na weekend majowy. Od poniedziałku znowu chodzi do przedszkola i jest tak samo. Do tego płacze, kiedy całą grupą mają iść do innej sali na śniadanie lub na obiad i ciężko jest mu się podporządkować do reszty tj. płakał bo chciał iść na spacer, a nie na plac zabaw. Więcej czasu spędza u przedszkolanki na kolanach niż na zabawie z dziećmi. Po powrocie do domu na pytanie jak było w przedszkolu odpowiada, że dobrze i na resztę pytań w ogóle nie reaguje - po prostu udaje, że nie słyszy. Kiedy zaśnie, potrafi przebudzić się kilka razy i popłakuje. Tak było w pierwszym tygodniu i tak jest teraz. Dodam, że synek jest w przedszkolu od 7.30 do 13.00 (nie chciałam od razu zostawić go do 16.00). Przedszkolanka mówi, że jest dobrze, ale ja już sama nie wiem.
Miałam możliwość, żeby dać synka trochę wcześniej i wiem, że panie w przedszkolu mogą mu poświęcić więcej czasu, bo jest najmłodszy i w grupie jest ich mało.
Bardzo proszę o poradę czy to jest normalne zachowanie.
Pozdrawiam.

Iwona