Nasza 5-letnia córka we wrześniu tego roku, po przeprowadzce i zmianie przedszkola zaczęła płakać i panicznie bać się zostawać w przedszkolu (zerówce) dłużej. Wiemy, ze to normalne, bo nastąpiła zmiana środowiska, ale jednocześnie nie ma oporów z zawieraniem nowych znajomości, ma już nawet koleżanki, które odwiedzają ją w weekendy. W zerówce normalnie się bawi, ale do godziny 14, kiedy są prowadzone zajęcia, później siada i popłakuje przy oknie z tęsknoty (mówi, że boi się, że nikt po nią nie przyjdzie, co nigdy nie miało miejsca jak i to żebyśmy się kiedykolwiek bardzo spóźnili). Dodatkowo zaczęła reagować histerycznym płaczem na wszelkie nieobecności żony w domu, szczególnie w godzinach wieczornych (wyjścia do sklepu, lekarza, spotkania towarzyskie), które są i tak bardzo sporadyczne (żona niemalże nie może wyjść z domu), a córka mówi, że tęskni i że mama nie wróci już po 1 minucie nieobecności. Córka płacze również podczas kilkudniowego pobytu u babci, u której wcześniej chętnie zostawała bez żadnych oporów nawet na kilkanaście dni. Z zerówki staramy się odbierać ją wcześniej (3-4 razy w tygodniu), a nawet babcia, ciocia czy dziadek przyjeżdżają na kilka dni by ją zabierać do domu - nic to nie daje. Bardzo proszę o radę, bo żadne rozmowy nie przynoszą rezultatu.
Jarek
Dzień dobry panie Jarku,
Dzieci są bardzo czułymi barometrami emocji rodziców. Podejrzewam, że może być tak, że mała wyczuwa Państwa niepokoje o to, jak na sobie da radę po przeprowadzce i w nowym środowisku, co podświadomie pobudza ją do produkowania histerycznych reakcji (by to wyczuwała nie trzeba jej wcale mówić, że się Państwo martwicie). Dzieci łakną uwagi rodziców jak niczego innego na świecie i są w stanie zrobić bardzo wiele, by mieć jej jak najwięcej - najlepiej w granicy rozciągniętej w nieskończoność. Potwierdzenia tej mojej hipotezy upatruję w tym, że ona do 14 bez problemu uczestniczy w zajęciach przedszkolnych oraz ma koleżanki, które odwiedzają ją w domu. Gdyby to był problem adaptacyjny, jest bardzo mało prawdopodobne, by powyższe dwie rzeczy miały miejsce.
Chciałabym, żeby miał Pan ode mnie tu czytelny komunikat, że produkowanie takich zachowań u dzieci odbywa się w dużej mierze poza świadomą wolą i nie ma w tym żadnych niecnych intencji córeczki. Ona może po prostu wdrukowała sobie takie przeświadczenie, że jej powinnością, jej zadaniem jest tęsknić za mamusią i tatusiem. Trzeba jej pomóc położyć kres tej potrzebie, gdyż dzieci same sobie takie granicy nie potrafią postawić.
Myślę, że w opanowaniu problemu pomoże kilka rzeczy:
- rezygnacja z długiego tłumaczenia na rzecz krótkich komunikatów (np. gdy ona płacze, że mama nie wróci, zamiast obiecywać i wyjaśniać, proszę powiedzieć: "mama jak mówi, że będzie po obiedzie to zawsze tak jest, prawda? to nie ma co płakać, idziemy się bawić")
- zapewne powyższa rada nie zadziała natychmiast, ale proszę wytrwać i nie dać się podpuścić do kolejnego tłumaczenia, bo to się nigdy nie skończy. Zamiast proponuję działanie na zasadzie: dobre zachowanie nagradzam, złe ignoruję. Oznacza to tylko tyle, że kiedy ona od razu przyjdzie mówimy: "Och, jak ja lubię ten czas, kiedy jesteśmy razem i możemy się pobawić w..., super, córeczko" . Natomiast, kiedy stoi pod drzwiami i wyje, że mama nie wróci, proszę powiedzieć: "wiesz, że nie trzeba płakać, mama wróci jak skończy leczyć ząb u dentysty, idę robić budyń do kuchni.... " proszę od razu iść i kiedy ona za troszkę przyjdzie nie komentować jej wyczynów pod drzwiami tylko zwyczajnie powiedzieć: "O, fajnie, że przyszłaś, przyda mi się pomocniczka. Wyjmiesz miseczki?"
- jeśli mała słyszy rozmowy o sobie, np. kiedy rozmawiają Państwo z babcią przez telefon, powinna słyszeć tylko, że jest coraz dzielniejsza, że może jeszcze trochę popłakuje w przedszkolu, ale z każdym dniem coraz mniej i niedługo to już w ogóle przestanie i mama i tata tacy są z niej dumni, że już wie, że nie trzeba płakać, że przecież oni przyjdą po obiadku i wszystko jest okey. Absolutnie nigdy proszę nie pozwalać sobie ani innym na rozmowy w jej obecności o tym, że Państwo się o nią martwicie, że jest delikatna i słaba. Dzieci nie powinny słyszeć takich rzeczy.
- nade wszystko proszę nie pozwolić się szantażować i nie zmniejszać częstotliwości wychodzenia mamy z domu. Dobrze, by jako normalne traktowane było i to, że czasem wychodzi mama, a czasem tata, a jeszcze czasem mama i tata razem, że to zwyczajne. Proszę też stopniowo (podkreślam, że stopniowo, bez radykalnych cięć) dążyć do tego, by była odbierana z przedszkola codziennie o tej samej porze, np. po obiadku. Idąc tą drogą powinno wyeliminować się jej poczucie, że odbieranie jej to wielce ważna sprawa w całej rodzinie, że babcie i dziadkowie, ciocie wszyscy stają na głowie, porzucają swoje sprawy, przyjeżdżają żeby tylko ona nie tęskniła. To nadmierna koncentracja na problemie. To tylko podkręca jej reakcje. W zamian powinna dostać poczucie, że wszystko jest normalnie, rodzice zwyczajnie chodzą do pracy, a ona zwyczajnie chodzi do przedszkola. Potrzeba bezpieczeństwa jest najsilniejsza spośród wszystkich ludzkich potrzeb. By ją czuć, dzieci potrzebują stawiania im granic, jakie dookreślają im świat. Sądzę, że takiego właśnie komunikatu ona potrzebuje. Kiedy zobaczy, że Państwo się nie martwicie (musicie nauczyć się martwić "w środku", a przy niej trzymać pokerową twarz), ona nauczy się nowego rytmu dość szybko.
Serdecznie życzę powodzenia
Agnieszka Sokołowska
Komentarze