Warszawa

Martynika

Martynika

Czy słyszałeś o wyspach, na których zawsze jest słońce. Gdzie lazurowa woda pełna wspaniałych raf koralowych i ryb obmywa piękne, białe plaże a nad głową latają kolorowe ptaki. Tam właśnie leży Martynika to Wyspy Karaibskie.


Po 8 godzinach lotu z Paryża byłam już na miejscu. Szybko coś zjadłam, a potem postanowiłam pójść na plażę. Bardzo się zdziwiłam. Jest dopiero 18.30 a już jest bardzo ciemno, tak jakby to był środek nocy. Poszłam, więc do mojego pokoju i zmęczona podróżą szybko zasnęłam.


Następnego dnia obudziłam się o 5.30. Pewnie zdziwi was to. Wytłumaczę, dlaczego tak wcześniej. Pomiędzy Polską a Martyniką jest 5 godzin różnicy czasowej, ale ze względu na czas letni jest aż 6. Czyli gdy na Martynice jest 12, w Polsce jest 18. A więc zasnęłam koło 19 czasu lokalnego i o 1 w nocy czasu polskiego. Tak samo obudziłam się o 5.30 czasu lokalnego i o 11.30 czasu polskiego. Obudziło mnie słońce. Martynika jest położona bardziej na południe i na zachód od Polski. Słońce wstaje tu dużo wcześniej niż w Polsce i zachodzi koło 18.30.


Czas na śniadanie. Piłam pyszny sok z papai do tego jadłam karaibskiego naleśnika smażonego na oleju kokosowym. Ciekawiło mnie tylko, czemu na stołach stoją specjalne nakładki/siatki na żywność. Okazało się, że ze względu na to, że jadalnia nie ma ścian, ptaki mogą przylatywać i próbować nasze jedzenie! Gdy odchodzisz od stołu zasłoń swoje pełne talerzyki, by żaden ptak nie próbował zjeść twojego posiłku.
Do południa kąpałam się w Morzu Karaibskim. Jest dużo cieplejsze od Bałtyku. Woda w nim ma od 25 do ponad 30 stopni. Zaprzyjaźniłam się z kreolską dziewczynką -miała na imię Karima. Rozmawiałam z nią po francusku. Martynika jest terytorium zależnym od Francji. Mówi się tam po francusku i rządzi tam prezydent francuski.


Potem poszłam zjeść obiad. Zjadłam rybę z ryżem, sosem kreolskim i … frytkami z banana. To są banany robione tak jak frytki i są całkiem smaczne. Mają lekko słodki smak. Całe popołudnie spędziłam na plaży a wieczorem wykończona słońcem poszłam spać by zbierać siły na następny dzień.


Nie spodziewałam się, że kolejny dzień będzie dla mnie tak ważny. Wszystko było jak zwykle, ale potem… poszłam na kurs nurkowania. Razem z moim podwodnym przewodnikiem po morzu Antoine, który był pół Francuzem a pół Rosjaninem wzięliśmy butle i zanurkowaliśmy. Płynęłam, było bardzo cicho, bo w wodzie na głębokości nic nie słychać. To było niezwykłe. Były tam wszystkie ryby z filmów animowanych: błazenki, granatowo żółte ryby… Widziałam też jeżowce wielkości piłek do piłki nożnej, żółte gąbki, korale i wodorosty. Mogłam nawet pogłaskać węgorza! Był taki słodki! Szkoda, że nie mogłam robić zdjęć pod wodą, nie miałam jeszcze specjalnie przystosowanego aparatu.


Po nurkowaniu zmoczył mnie deszcz zenitalny. To taki deszcz, który pada tylko w okolicach równika i, w południe. Jest bardzo silny. Jest jakby bardzo ciepła „ściana wody”.


Po południu pojechałam do Balaty. To taki ogród. Było w nim bardzo dużo drzew i kwiatów. W życiu tyle nie widziałam. Oprócz tego były tam kolibry. To najmniejsze ptaki na świecie. Żywią się nektarem, trzepocą tak szybko skrzydełkami, że skrzydła wydają się być przezroczyste.


Ostatnią atrakcją, o której wam opowiem był taki park linowy w koronach drzew. To było super. Chodzisz sobie ścieżkami wiszącymi nad lasem tropikalnym wśród drzew, na wysokości 15 metrów. Nie miałam uprzęży, ale na szczęście była wysoka siatka, która chroniła od upadku na ziemię.
I to już koniec. Mam nadzieję, że wam się podobało tych moich kilka wspomnień i przygód.


Mam na imię Ania Szymerska. Chodzę do 1 gimnazjum. Interesuję się podróżami. Zwiedziłam wiele krajów. Moim ulubionym zwierzątkiem jest wąż.

 

1/5
1/5
2/5
2/5
3/5
3/5
4/5
4/5
5/5
5/5

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Artykuły

Warto zobaczyć