Interaktywny oznacza zdolny do wzajemnego oddziaływania. Wbrew powszechnemu mniemaniu nie jest to pojęcie przypisane wyłącznie do narzędzi elektronicznych, jest znacznie szersze – mówi o komunikowaniu się z kimś (względnie czymś, jeżeli jest taka możliwość) i przenikaniu się wzajemnych wpływów.
W tym sensie najnowsza pozycja Złote czasy piratów wydawnictwa Meandry z rozpoczętej niedawno serii opowieści historycznych dla dzieci i młodzieży jest zdecydowanie interaktywna – publikacja Boba Temple zachęca do podjęcia gry, podczas której to czytelnik decyduje, jakich ról się podejmie, które zadania wykona i jak skończy się ta historia. A przy okazji, mimochodem nieledwie, nauczy historii XVII i XVIII wieku, o jakiej żadnemu uczniowi się nie śniło – zupełnie innego oblicza wypraw towarzyszący odkryciom geograficznym czy uzyskiwaniu niepodległości przez Amerykanów.
Mamy tu elementy rozwijającej wyobraźnię gry RPG, która mistrzowsko prowadzona narracją Boba Temple (Mistrza Gry, czerpiąc z nomenklatury RPG) – w czasie teraźniejszym, co pozwala uwiarygodnić przeżywanie realnej historii - prowadzi ku nieoczekiwanym rozwiązaniom. Budowa opowieści przypomina dzieło otwarte w stylu Cortazara – można czytać wszystko linearnie lub iść za radą podpowiedzi, przeskakując kilkadziesiąt stron, wracając i znów wybiegając wprzód, co pozwala stworzyć nową jakość. Wydawnictwo reklamuje: mamy tu „3 historie, 38 punktów decyzyjnych i 14 zakończeń”; to dużo możliwości, by lektura bawiła czytelnika w niekonwencjonalny sposób.
Na 110 stronach tej niewielkiej, lekkiej książeczki – która dzięki tej formie aż się prosi, by spakować ją do plecaka na ferie lub kolonie – znajdują się ilustracje i reprodukcje dzieł malarskich, mapy i wyróżnione ciekawostki, kalendarium wskazujące najciekawsze fakty z historii piratów, słowniczek trudnych pojęć (jak np. reling czy drablinka), indeks, a także bibliografia pozwalająca na dalsze poszukiwania informacji dla tych, którzy złapali bakcyla i zostali piratofilami. Czytelnicy mają szansę poznać postaci historyczne, o których nigdzie indziej nie mieliby szans usłyszeć – najsławniejsi korsarze wymienieni w opowieści to bezwzględny Anglik Henry Morgan, potężny i na wpół szalony Czarnobrody, dawny bogacz z plantacji Stede Bonnet i „uczciwy” pirat Czarny Bart; wszyscy walczą o prymat na morzu i nie cofną się nie tylko przed napaściami na statki handlowe, ale i atakami na konkurentów.
Opowieść Boba Temple stanowi zarówno wspaniałą rozrywkę, jak i świetną lekcję historii. Po cichu uczy również czegoś jeszcze – szczęście sprzyja zuchwałym, ale najczęściej jedynie do czasu. A nawet wirtualne bycie kowalem swojego losu pokazuje, że za konkretnymi czynami musi pójść odpowiedzialność.
Anna Barasińska