Książka weszła na rynek uzbrojona w tak mocne rekomendacje, że właściwie każdy, kto chciałby wydać opinię z nimi niezgodną – wyjdzie na zblazowanego malkontenta.
Dlatego oddam głos swojej 13-letniej córce, która Dom tajemnic przeczytała w dwa, świąteczne dni. „To idealna książka dla Krzysia. – obwieściła – Bohater ma 11 lat i nie rozstaje się z PSP. Literki są duże, rozdziały króciutkie i ZAWSZE kończą się w takim momencie, że po prostu musimy zajrzeć na następną stronę, aby sprawdzić co się wydarzyło dalej”.
Krzyś – jej młodszy brat, również ma 11 lat i jest boleśnie standardowym egzemplarzem swojego gatunku: mógłby umrzeć z głodu pod drzwiami wypełnionej jedzeniem lodówki lub przeżyć bez pożywienia pozostając w ścisłej symbiozie ze swoją konsolą. Nawet jeśli troszkę przesadziłam, jedno jest pewne: ma awersję do słowa pisanego – podobnie jak Brendan z Domu Tajemnic. Zachęcony przez siostrę (i trochę sterroryzowany przez mnie) sięgnął nieufnie po grubaśne (500 stron!) tomisko. Trzy dni i 78 stron później – zajrzał do kuchni i przyznał „ta książka jest OKROPNA! Nie można przestać czytać! jak dochodzę do końca rozdziału i chcę już skończyć – to tam jest urwane w taki sposób ze po prostu MUSZĘ zajrzeć co dalej!”.
Jeśli ktoś poszukiwał zatem książki, która wyrwie jego dziecię z wirtualnego świata awatarów i spamu – to zachęcam do przejścia w tym momencie na stronę jednej z rozlicznych księgarni i zamówienia Domu Tajemnic. Żeby jednak pozostać w zgodzie z własnym sumieniem, muszę się podzielić także własnymi refleksjami.
„Dom tajemnic to niebezpieczny, pełen przygód roller coaster” – zachwala powieść sama J.K Rowling. Porównanie do roller coastera jest, moim zdaniem, nad wyraz trafne. I niekoniecznie musi stanowić komplement… Fakt: akcja toczy się BŁYSKAWICZNIE, a w jej opisach znać rękę mistrza-scenarzysty: są plastyczne i z pewnością przemawiają do wyobraźni nałogowych graczy przygodówek. Autor – reżyser kultowego Kevina – sam w domu, Pani Doubtfire, i Percy’ego Jacksona oraz scenarzysta rozrabiających Gremlinów – wie jak przykuć uwagę młodocianych odbiorców.
Sam autor deklaruje, że najważniejszą wartością w jego życiu jest rodzina, czego dowiódł rezygnując z wyreżyserowania trzeciej części przygód o Harrym Potterze, aby spędzić więcej czasu ze swoją rodziną. Jednak obraz rodziny w Domu Tajemnic – jakoś do mnie nie przemawia, zwłaszcza dość szybkie przejście dzieci do porządku dziennego nad faktem zaginięcia rodziców… Znacie to uczucie, kiedy opuszczając salę kinową po filmie trzymającym w napięciu do ostatniej minuty, zdajecie sobie sprawę, że z tych wrażeń pozostało mniej niż z popcornu skonsumowanego w trakcie seansu?
A ja lubię historie, które „tłuką się” po głowie przez następne tygodnie, gdy odkrywam kolejne dno, nowy wątek… Dobre aktorstwo - w filmie, klimat, dialogi, elegancja słów, trafność sformułowań, metafor – w książce. Nie chodzi o to, że zwyczajnie jestem na tę książkę za stara - bo zdarzało mi się wielokrotnie wciągnąć w opowieści dla znacznie młodszych dzieci. Interesujący rozmówca zawsze pozostanie interesujący, niezależnie od wieku.
Ale cóż, jak już wspomniałam walczymy tu w większej sprawie! Jeśli uda się panu Columbusowi oderwać od monitora rzesze nastolatków, podpiszę się obiema rękami pod każdym peanem na jego cześć!
Agnieszka Ratajczak-Mucharska