Podobno nie ma przeciętnych rodzin. Wszystkie są w jakiś sposób dziwne, a do tych zdecydowanie najdziwniejszych należy rodzina Henselów.
Lew Hensel obsesyjnie poszukuje rudego kota. W czasie poszukiwań spotyka Gabi. Nie dość, że to koleżanka z klasy jego starszej siostry, to na dodatek nie ma dla niego mniej odpowiedniej dziewczyny. Gabi to beztroska, niczym nieprzejmująca się trzpiotka, notorycznie zajęta. Między kolejnymi chłopakami nie robi nawet dwudziestoczterogodzinnych przerw. Na tle rozsądnego Lwa wypada bardzo mizernie; nie wzbudza naszych przesadnych sympatii, a jednak to dla niej ten wspaniały chłopak traci głowę. Walczy o nią dosłownie jak lew i… właśnie! Wygrywa czy przegrywa? Determinacja Lwa, walka o wciąż zajętą dziewczynę i ich wzajemne relacje to najmniej jednoznaczny wątek powieści.
Marianna Hensel wróciła, poznała syna swojej wychowawczyni z wakacyjnego obozu. Tomek zakochuje się niej od pierwszego wejrzenia; niestety, bez wzajemności. Na wszelkie możliwe sposoby usiłuje zdobyć zainteresowanie Marianny. W jej oczach to pozbawiony empatii, mało bystry chłopak, w którym, mimo wielkiego apetytu, żeby już wreszcie przeżyć miłość, Marianna nie potrafi się zakochać.
Marianna i Lew bardzo się lubią i wspierają. A jeśli rodzeństwo nie drze kotów, to wiadomo, że w rodzinie jest jakiś problem. U Henselów tym problemem są rodzice.
Mama jest wróżką i ma zawodowy pseudonim Sylwana. To prawdziwa profesjonalistka; jej wiedza psychologiczna i karty do tarota okazują się fantastycznym kompletem. Odwiedzający ją klienci i ich historie dają nam wiele do myślenia. Wróżka Sylwana jest osobą, do której sami chętnie poszlibyśmy.
Ojciec rodzeństwa jest muzykiem, ale nie w gra w orkiestrze Filharmonii Narodowej. Gra na weselach. Ma swoją kapelę i w żaden weekend nie ma go w domu. Beztroski, pozbawiony poczucia odpowiedzialności artysta sprowadza do domu Ewunię — świnkę wietnamską zwisłobrzuchą. Tupot racic przeszkadza czepliwej sąsiadce z dołu, ale z tym akurat problemem Henselowie poradzą sobie bez trudu.