Mogłabym się mądrzyć i pisać wiele o spektaklu opartym na głębokim przecież i wartościowym tekście. Ale zamiast tego, oddam głos dzieciom. To ich ocena i odbiór spektaklu są przecież najważniejsze. To im jest dedykowany.
Przed premierą twórcy przyznawali, że liczą na “efekt wow” w związku z wielkim nosorożcem, który wygląda jak prawdziwy. Czy udało im się osiągnąć ten efekt?
Reakcje dzieci nie pozostawiają wątpliwości. Na widowni co jakiś czas rozlegało się: “ooo, on mówi!”, “ooo, on otwiera oczy, rusza uszami!”. Dzieci czekały z zainteresowaniem, co wydarzy się dalej. Już pierwsza scena wzbudziła niemałą radość i salwy śmiechu. A gdy na scenie pojawił się nosorożec, okrzyków rozlegało się jeszcze więcej.
Przypomnijmy, że spektakl “Kto pocieszy pechowego nosorożca” jest historią o nieszczęśliwym zwierzęciu, które chciałoby nauczyć się latać. Niestety, nie ma skrzydeł ani takich umiejętności. Próbuje jednak znaleźć rozwiązanie i zrealizować swoje marzenie.
Mogłoby się wydawać, że nosorożec jest samotny w swoich poszukiwaniach. Tak jednak nie jest. Główny bohater wzrusza i wzbudza empatię. Dzięki czemu mali widzowie spontanicznie zaczęli udzielać mu rad i angażowali się w pomoc. Co jakiś czas rozlegały się okrzyki “Ale on smutny!” Dzieci podpowiadały także, co ich zdaniem można zrobić, aby nosorożec mógł latać: “Weźcie skrzydła strusia!”, “Zróbcie skrzydła!”.
To zaangażowanie, a także ciągle zainteresowanie dzieci spektaklem świadczy o tym, że odniósł on sukces i trafił do odbiorców. Po obejrzeniu przedstawienia myślę także, że zostawia on duże pole do pracy dla rodziców i nauczycieli. Tekst opowieści niesie ze sobą przesłanie o poszukiwaniu szczęścia i realizowaniu marzeń. Być może jednak nie za wszelką cenę. Chwila rozmowy na temat spektaklu i przygód nosorożca pozwoli dzieciom spojrzeć głębiej na opowieść. A rodzicom uświadomi, jak dzieci postrzegają tę historię.
O spektaklu pisaliśmy więcej tutaj.
Przeczytajcie rozmowę z reżyserem, Lechem Walickim.
źródło zdjęcia: groteska.pl, Fot. Grzegorz Mart