Dzień dobry,
Naturalnie może być tak, że coś mu się przyśniło albo, że wpadł pupą zbyt głęboko w przedszkolu. Jeśli on sam nie umie odpowiedzieć Pani na to pytanie, być może warto zapytać panią z przedszkola. Może będzie wiedzieć.
Mnie jednak wydaje się, że problem może mieć całkiem inne przyczyny i chciałabym, by wzięła Pani taką ewentualność pod uwagę. Proszę zwrócić uwagę na reakcje synka oraz jego wiek. Kiedy przynosi Pani jego deskę do pokoju to jakby zabawa, to co innego. W toalecie nie chce jej użyć. Ma 4 lata. To czas, w którym dzieci trening czystości powinny dawno mieć poza sobą. Całkowity trening. Jest rzeczą przyjętą kulturowo, że chłopcy siusiają na stojąco i w wieku Pani synka zwykle są na tyle wysocy, by potrafić nasiusiać do sedesu, nie tylko do nocnika. Zwykle oznacza to częste sprzątanie w toalecie, ale warto dziecku pozwalać dorastać i być samodzielnym. To samo jeśli chodzi o kupę. Zwykle dzieci 2,5-letnie sadzane na nawet dużym sedesie bez dodatkowej deski radzą sobie świetnie, trzymając się boków deski rączkami. Myślę, że może więc być tak, że synek nie miał żadnego traumatycznego epizodu w przedszkolu ani koszmarnego snu. Jest dość prawdopodobne, że w przedszkolu widzi, że inni chłopcy siusiają na stojąco, a niektórzy z nich nie używają już nakładki na sedes i może on też tak chce?
Może chce, a nie potrafi tego Pani powiedzieć, bo jest jeszcze zbyt mały, by to nazwać, a ma mętlik w głowie na skutek niejednoznacznych komunikatów płynących z przedszkola (jesteś już duży i umiesz sam) i od Pani (jesteś mamy maleństwem i mama Ci zawsze pomoże w toalecie, bo to strasznie trudne).
Przepraszam, że te komunikaty w nawiasach piszę takim upraszczającym skrótem, chodzi mi o główną myśl. W swojej praktyce zawodowej często, a nawet bardzo często, spotykam rodziców borykających się z toaletowymi problemami dzieci między 3 a 4 rokiem życia. Z ręką na sercu przyrzekam, że zawsze rozwiązanie przychodzi nie dzięki pracy nad nastawieniem dziecka, lecz rodziców.
Z tonu, w jakim Pani pisze, domyślam się, że synek jest Pani pierwszym dzieckiem i uważnie śledzi Pani jego rozwój i dorastanie. Doświadczenie nauczyło mnie, że rodzicom "pierwszych dzieci" czasem niełatwo jest dostrzec moment przejścia dziecka od najwcześniejszego dzieciństwa do bycia kilkulatkiem i co za tym stoi - uwierzyć w jego naprawdę spore umiejętności. Dzieciom takie zmiany zwykle przychodzą łatwiej. Ale to zadaniem rodzica jest powiedzieć dziecku, że koniec, on musi mieć jednoznaczny, bezpieczny komunikat - "jesteś już taki duży, że nie musisz siusiać i robić kupki jak maluszek. Chodź nauczę Cię jak siadać na toalecie tak, żeby pupa nie wpadała Ci za głęboko. To łatwe. Ale ze mnie szczęściara, że mam takiego dużego synka. Hurra!"
By to się udało, on musi widzieć i czuć, że Pani nie ma z tym żadnego problemu, niepokoju, stresu, że to normalne, każdy o tym wie.
Ale uwaga: by się udało, Pani naprawdę musi tak myśleć. Dzieci nie dają się nabierać na "udawany spokój".
Oczywiście poza tym, co pisałam wcześniej: "widzę, że zrobił nam się jakiś kłopot w toalecie, myślałam o tym i sądzę, że po prostu pora zauważyć jaki jesteś duży itd...": warto dodać, że: "wiesz, nie wszystko, co nowe udaje się od razu - czasem może nam się posiusia podłoga, ale to nic, pomogę Ci to posprzątać, a z deską od dziś już koniec, idzie sobie papa z innymi rzeczami dla maluszków, tam gdzie Twoje butelki i smoczki. Ale jestem z Ciebie dumna".
W kwestii kupy w majtkach - też jednoznaczny komunikat: "Ludzie nie robią kupy w majtki. Trzeba chodzić do toalety. Brudne majtki musisz wyprać. Chodź nauczę Cię." Pokazujemy, ale nie pierzemy za dziecko. Jeśli trzeba poprawić, to dopiero kiedy nie widzi. To nie jest kara, lecz nauka, że czyny mają skutki. Dzieci się szybko tego uczą. Pranie brudnej bielizny to nie jest super frajda, a tego co nie jest przyjemne lepiej unikać, czyli lepiej chodzić do toalety niż prać takie majtki. By to wyszło, musi Pani być konsekwentna, nie kazać prać z marsową, obrażoną miną, ale i nie pokazywać, że to śmieszne. To po prostu normalne, że kto wybrudził, to sprząta. Tylko tyle.
Jeśli chodzi o pampersy - Pani myślenie jest ze wszech miar słuszne: absolutnie proszę nie brać ich pod uwagę.
Serdecznie życzę powodzenia w wielkiej toaletowej zmianie i pozdrawiam
Agnieszka Sokołowska-Kasperiuk
Komentarze