Moja córeczka Zuzia używa około 20-25 wyrazów oraz praktycznie nie łączy wyrazów. Ponadto, córka jest częściowo dwujęzyczna (drugim językiem jest język angielski), tzn. reaguje na część poleceń w języku angielskim, rozumie (częściowo) słownictwo i używa kilku wyrazów angielskich. Oboje z mężem jesteśmy Polakami, jednak postanowiliśmy pozwolić córce na oglądanie bajek, telewizji prawie wyłącznie w języku angielskim. Dodatkowo, od ukończenia przez Zuzię 14-15 miesięcy do około 22 miesięcy życia, córka była uczona czytania w języku polskim wg metody Glenna Domana. Nauka została przerwana, gdyż córka straciła zainteresowanie - choć zaobserwowałam, iż bardzo rozwinęła się jej pamięć, zwłaszcza wzrokowa.
Myślę, że powyższe czynniki mogły się przyczynić do zahamowania/opóźnienia rozwoju mowy. Niestety nie mam nikogo z kim mogłabym skonsultować tę tezę.
Dodam, że Zuzia jest jedynaczką, urodzoną w terminie z prawidłowo rozwijającej się ciąży, nie miała jakiś szczególnie traumatycznych przeżyć w swoim życiu. Od ukończenia 17 miesięcy chodzi do żłobka. Jest pogodna, wesoła, towarzyska i bardzo ciekawa świata, nie ma problemów z nawiązywaniem kontaktów czy wyrażaniem uczuć. Poza brakiem mowy nie zaobserwowałam niczego niepokojącego w jej rozwoju. Należy przy tym zaznaczyć, że Zuzia doskonale opanowała porozumiewanie się z innymi beż używania mowy, za pomocą pokazywania, mimiki i języka ciała. Warto też podkreślić, iż mąż oraz mój brat cierpią na dysleksję połączoną z dysortografią, natomiast nie występowały w naszych najbliższych rodzinach zaburzenia/opóźnienia w rozwoju mowy. Bardzo proszę o opinię i ewentualne wskazówki co do dalszego postępowania z córką.
Joanna
Droga Pani Joanno,
popełniliście Państwo sporo błędów, które mogą skutkować przyszłymi problemami edukacyjnym. Przede wszystkim dziecko w rodzinie polskiej może uczyć się drugiego języka dopiero po opanowaniu języka etnicznego. Badania pokazały, że dziecko zdolne jest do rozdzielenia języków od trzeciego roku życia. Rodzice polskojęzyczni nie powinni uczyć dzieci języka obcego ze względu na
błędny akcent i możliwość popełniania błędów gramatycznych.
Drugi problem to metoda Domana, krytykowana obecnie w krajach
anglojęcznych, nigdy nie mogła być stosowana wobec fleksyjnego języka
polskiego.
Dziecko zagrożone dysleksją (jak to jest u Córeczki) powinno wcześniej
uczyć się czytać, metodą sylabową.
Brak mowy u dziecka w wieku 17 miesięcy jest bardzo niepokojący
ponieważ nie pozwala kształtować myślenia abstrakcyjnego
(symbolicznego, językowego).
Radzę stymulację programem słuchowym (www.arson.pl) oraz program "Kocham czytać", który buduje motywację do powtarzania sylab i wyrazów.
Serdecznie pozdrawiam
JAgoda Cieszyńska
Komentarze