Wycieczki szkolne zdają się być sytuacją typu win-win, kiedy uczniowie mogą odpocząć od przedmiotów, których nie cierpią, a nauczyciele w ramach pracy mogą wraz z wychowankami udać się na małe wakacje. Jednak jeśli się przyjrzeć edukacyjnym celom szkolnej wycieczki oraz poziomu ich atrakcyjności dla uczniów, okazuje się, że już wcale tak różowo nie jest. W tym artykule odkrywamy kilka zalet i wad, które ukrywają szkolne wycieczki.
Plus - zasłużony odpoczynek dla wszystkich, w tym dla tych, którzy nie zawsze mogą sobie pozwolić na wyjazd
Nawet jeśli na nauczycielu spoczywa obowiązek dopilnowania uczniów, to jednak również dla niego wycieczki szkolne są szansą na złapanie oddechu od nauczania i powtarzania co lekcję podobnych materiałów, sprawdzania kartkówek oraz przygotowywaniu się do kolejnych tematów. Rok szkolny jest bardzo intensywny zarówno dla uczących się jak i nauczających, więc wycieczka jest oczekiwanych przez wszystkie strony „złapaniem oddechu”. Na dodatek uczniowie wywodzą się z rodzin z zróżnicowanym poziomie majątku, dlatego dla wielu dzieci wycieczki szkolne to jedyna okazja, by zobaczyły miejsca, do których normalnie nie miałyby okazji pojechać z rodzicami. Wycieczki do Krakowa, Paryża lub Gdańska są dla takiego ucznia prawdziwą przygodą, za którą nie musi dużo płacić.
Minus - wizyty w ciągle tych samych miejscach
Niestety, wiele szkolnych wycieczek co roku odbywa się do jednego i tego samego miejsca, które albo nie jest zbyt atrakcyjne, albo nie stanowi wielkiej wartości edukacyjnej. Ile można jeździć do Lichenia, Kołobrzegu albo w Bieszczady? Wycieczki szkolne w założeniu powinny spełniać dwie wartości: edukacyjną i rozrywkową. Warto więc, by szkoła co roku rozglądała się za innymi miejscami niż te powszechnie przyjęte i organizowała wycieczki biorąc pod uwagę profil klasy, która na nią jedzie. Np. klasa humanistyczno-prawna zamiast do Lichenia mogłaby pojechać do Krakowa i www.historyland.pl, by odkrywać historię. A klasa o charakterze ścisłym do Interaktywnego Centrum Nauki „Kopernik” w Warszawie. W zorganizowanych wycieczkach jest jeszcze jeden spory mankament - wszystko musi dziać się pod dyktando przewodnika lub nauczyciela. Piętnaście minut na zwiedzanie Wawelu, dziesięć na Fabrykę Schindlera, dwadzieścia na obiad… Zazwyczaj nie starcza czasu, by w pełni nacieszyć się odwiedzanymi atrakcjami lub napawać widokiem, który szczególnie zachwycił. Warto więc nieco uszczuplać program, ale dać uczniom nieco więcej swobody na odkrywanie.
Plus - wartość edukacyjna
Nie można zapomnieć, że przede wszystkim szkoła służy temu, by uczyć. Dlatego wyprawy organizowane przez oświatę zawsze niosą ze sobą wartość merytoryczną i edukacyjną, uzbrajając uczniów w wiedzę, której nie poznaliby poprzez podręczniki lub elementarze – zwłaszcza w kwestiach kulturowych lub historycznych. Zobaczyć Wawel a przeczytać o Wawelu to jednak dwie inne rzeczy i tylko jedna pozwoli ujrzeć na własne oczy piękno dziejów Polski.