Basi nie przeszkadza żadna pogoda. Nawet upał nie stanowi bariery dla jej rozbudowanej aktywności. Tym razem nie udało jej się namówić tatusia na rolki. Spacerowi do ZOO (i lodom) jednak uległ. Cóż, skoro okazało się, że zwierzęta też nie przepadają za upałem i schowały się, gdzie popadło...
Tu wystawała tylko niedźwiedzia łapa, tam ogon geparda, to znów czubek głowy hipopotama. Na szczęście słonie stanęły na wysokości zadania i dzielnie tkwiły na wybiegu. Na szczęście też spadł deszcz i trzeba było schronić się pod dachem. Na szczęście (dla Basi) po raz trzeci – padło na pawilon dla gadów. I wtedy tatuś już nie miał wyboru. Bo przecież Basia od dawna pragnęła stać się posiadaczką jakiegoś zwierzątka, a rodzice ciągle dostrzegali minusy tego pomysłu – a to psie lub kocie kłaki, pryskanie pokarmem, ćwierkanie, brudzenie, tupanie. Basia zatem wróciła do domu z żółwiem Kajetanem, który, owszem, lubi sałatę, ale nie biega, nie pryska, nie tupie, nie śpiewa i nie robi innych zakazanych (przez rodziców) rzeczy. Upał w Zoo z tatusiem – niestraszny! A na dodatek uwieńczony prezentem – zwierzęcym przyjacielem.
Ta upalna historia z Basią w roli głównej to pełna humoru i lekkości opowieść o prawdziwych sprawach prawdziwej rodziny, z którymi łatwo się utożsamić i dzięki którym można złapać dystans (zwłaszcza dorośli) do własnej rodzinnej rzeczywistości... Treść współgra tu z ilustracjami, poruszana tematyka z życiem – coś jest w tej Basi, że wraca się do niej często i czeka na kolejne części.
mama Anna