„Szpak Fryderyk czyli bajka o szczurach” to kameralna opowieść o potrzebie zrozumienia i tolerancji. Oto mamy dwójkę skłóconych sąsiadów - Panią Maier oraz Pana Hubera. Ona hoduje szczury, on ptaki. Połączy, czy może raczej pogodzi ich wspólna sprawa. Szczury Pani Maier zaopiekują się rannym szpakiem Pana Hubera. To tyle i aż tyle, bo siła tego spektaklu kryje się w prostocie.
Prosta jest więc i historia sąsiedzkich waśni, podobnie jak proste okazuje się rozwiązanie konfliktu – czasem wystarczy po prostu bez uprzedzeń wysłuchać drugą stronę, aby odnaleźć nić porozumienia. Pani Maier i Pan Huber gdy tylko zaczynają rozmawiać, szybko orientują się, że znacznie więcej łączy niż dzieli.
Skromne są też dekoracje, które są tylko tłem dla fantastycznych lalek – szczurów według projektu Małgorzaty Zwolińskiej. W jej interpretacji szczury to sympatyczne, kolorowe stwory, dalekie od powszechnych wyobrażeń tych szarych bywalców śmietników.
Nie mogę też nie wspomnieć o żywiołowej grze pary aktorów lalkarzy – Małgorzaty Hachlowskiej i Krzysztofa Grygiera. Dzięki ich energii perypetie zwierzaków są i poruszające i zabawne. Zresztą aktorstwo to coś, co szczególnie docenią dorośli widzowie „Szpaka Fryderyka”, podobnie jak graną na żywo muzykę (akordeon!).
Historia toczy się wartko, a jej nieoczekiwane zwroty angażują emocjonalnie nie tylko najmłodszych widzów. Chyba nie popełnię dużego faux pas zdradzając, że finał spektaklu jest pomyślny dla Fryderyka, co widownia przyjęła z wyraźną (czytaj: głośną) aprobatą.
Z mojej dorosłej perspektywy „Szpak Fryderyk czyli bajka o szczurach” ma wszystko, co może zauroczyć młodego widza. To ciepła i bezpretensjonalna opowieść, której przesłanie „nie daj się zwieźć pozorom i uprzedzeniom” warto sobie przypomnieć szczególnie teraz. Wybierzcie się na „Szpaka Fryderyka czyli bajka o szczurach” do Teatru Groteska, bo warto!
Zofia Jurczak