Koncept przedstawienia jest prosty: pewna wesoła dziewuszka, niczym Pyza Wędrowniczka przemierza świat w poszukiwaniu przygód. Tyle, że nie jest to świat prawdziwy, a fantastyczny świat bajek. W długiej podróży, czasem trochę nużącej i pełnej wrażeń, jak to z podróżami bywa, natyka się na bohaterów, których większość z nas – dorosłych skądś kojarzy (choć z czasem trudno sobie przypomnieć, skąd). Staje jej na drodze a to niedobry Grzesio, co okłamał ciocię w sprawie nigdy niewrzuconego listu, a to zapominalski Słoń, a to konfabulantka Sroka, a to słynna Skarżypyta, której przecież nikt nie pytał o nic.
Jak w kalejdoskopie zmieniają się konfiguracje strojów i rekwizytów, gra muzyka (czasem ciut za głośno, zagłuszając słowa), tylko scenografia trwa niezmiennie pod postacią patchworkowego wiejskiego pejzażu. Dwoje aktorów dwoi się i troi, wcielając się po kolei w bohaterów bajek, schodząc ze sceny w tłum dzieci i aktywnie wciągając do zabawy przyszłych teatromaniaków.
W finale do zabawy zaproszona zostaje publiczność. Chętni (niektórzy zupełnie mali!) dzięki ekspresowej charakteryzacji, mają szansę znaleźć się na chwilę w centrum zdarzeń i w barwnym korowodzie pomagają dziadkowi niebożę wydobyć smakowitą rzepkę z ziemi.
Spektakl teatru „Bigiel” to przede wszystkim solidna dawka nieśmiertelnej literatury, spod znaku dwóch najznamienitszych polskich bajkopisarzy, których zna każde dziecko i każdy dorosły (a jeśli ktoś nie pamięta, dzięki przedstawieniu może sobie szybko przypomnieć). Miło było patrzeć, jak staruszka „Sroka kłamczucha” ciągle bawi i wywołuje salwy śmiechu.
Olga Płuciennik