Świat to matematyka. Serio. Niby królowa nauk i wytrych ułatwiający zrozumienie uniwersum, ba, sprawniejsze w nim się poruszanie, a mimo to zmora i postrach większości uczniów. Czy matematyka naprawdę jest tak straszna jak ją malują? Niekoniecznie. Wystarczy spojrzeć na nią z nieco innej perspektywy, a regułki i wkuwanie zmienić w dobrą zabawę.
Właśnie tak działa Matplaneta. Ręka w górę kto uczył się matematyki z Pi i Sigmą – odzianymi w odblaskowe skafandry przybyszami z Matplanety? Kultowe postaci z edukacyjnej serii nadawanej w TVP w latach 80. zaliczyły „come back” przed zaledwie czterema laty. Matplaneta (bez skafandrów i kosmicznego statku) znów uczy najmłodszych matematyki. I robi to w stylu koncertowym – krakowska filia została uhonorowana Słonecznikiem 2015 w kategorii logika.
W Matplanecie dzieci uczą się matematyki i programowania na różnych poziomach zaawansowania. Wbrew pozorom jedno z drugim ma sporo wspólnego i, jak przekonuje koordynatorka krakowskiej filii Maria Karolczak, jedno z drugiego wynika. Oba kursy uczą uporządkowanego myślenia. W przypadku programowania ma to jeszcze ten walor, że informacja zwrotna jest natychmiastowa i podana bezstronnie – bo przez maszynę. A tę trudno przechytrzyć. Program albo zadziała, albo nie, a logika pisania programów jest nieubłagana.
Tu nie chodzi się na korki. Tu nie powtarza się materiału. Nie ma też testów kwalifikacyjnych czy sprawdzających – bo to tylko niepotrzebny stres. Zajęcia niewiele mają wspólnego z klasycznymi lekcjami, a i program zajęć jest niejako osobny, nie podąża ściśle według kuratorskiej wykładni. Dzieci nie zawsze siedzą w ławce przed tablicą, nie ma zeszytów, zadań domowych i sprawdzianów. Dobrze, zadania domowe od czasu do czasu się zdarzają, ale to dzieci zadają je prowadzącym, nigdy na odwrót. Punktem wyjścia każdego spotkania nie jest pojęcie (typu obwód koła czy procenty), a problem, który można rozwiązać przy użyciu wiedzy matematycznej. Problem z życia wzięty. Jak dzielić - to pizzę, a że przy okazji uczymy się posługiwać ułamkami tym lepiej.
W szkole wiedza często podawana jest „na sucho”, bez możliwości jej dotknięcia, próbowania czy poeksperymentowania, według narzuconych sposobów rozwiązania przez nauczyciela i z naciskiem na rozwój rachowania. W Matplanecie dzieci uczą się matematyki, ale nie w sposób szkolny. Bez narzuconych schematów, same szukają sposobu rozwiązania zadania. Rozwijają umiejętność myślenia logicznego, wykorzystują swoje umiejętności do rozwiązania praktycznych, niestandardowych zadań, na które odpowiedź daje matematyka. Dzieci lepiej rozumieją matematykę szkolną, bo znają genezę poszczególnych twierdzeń, wzorów i praw.
Nauka równa się dobrej zabawie. Nigdy inaczej. Dlaczego? Bo znudzony mózg wyłącza się, przestaje pracować. Tymczasem zajęcia w Matplanecie są tak układane, aby pobudzać szare komórki. Dzieci pochłania zabawa, a matematyka wpada do głowy mimochodem. Co istotne - działają wspólnie. Duży nacisk jest położony na dyskusję w grupie. A nauczyciel nie jest po to, aby dostarczać im gotowe rozwiązania, a jedynie pomóc w odnalezieniu odpowiedniej metody. Wszystko to po to, aby dzieci same odkrywały rozwiązania. Bo to sto procent satysfakcji, smak zwycięstwa, ale i łatwiejsze, bo niejako samoistne, przyswajanie wiedzy. A doświadczenia wyniesione z Matplanty przekładają się również na inne dziedziny życia. To wygimnastykowany mózg i zastrzyk pozytywnej energii. Dzieci stają się bardziej pewne siebie i zaradne nie tylko na lekcjach matematyki w szkole, ale i w innych – nie mających wiele wspólnego z cyframi - dyscyplinach.
Skąd taka a nie inna metoda? Zza oceanu. Na Uniwersytecie Harvarda odkryto, że studenci przestali twórczo myśleć. Dosłownie. Dali się zwieźć wyuczonym schematom i zaczęli działać automatycznie, bez pomyślunku. Tak narodziła się koncepcja, aby zrobić krok wstecz i zacząć uczyć nie schematów, a odkrywania. Matematycznych prawidłowości. A takie odkrywanie może być niewyczerpanym źródłem frajdy i satysfakcji.
Niezdecydowani? Nie szkodzi. Pierwsze dwa spotkania to czas do namysłu. Jeżeli po nich dziecko nie będzie chciało kontynuować nauki – jedyną stratą będzie zainwestowany w zajęcia czas, bo szkoła zwraca wpłacone czesne. W przyszłym roku będzie również okazja zobaczyć ekipę Matplanety w akcji w plenerze podczas wiosennego Copernicus Festival.
Zofia Jurczak
Zdjęcia archiwum Matplanety