Kraków

Rakieta, dziecko i rodzic, czyli jak nie odlecieć w tej relacji? Prapremiera spektaklu "Wszechświaty mojego taty" na podstawie sztuki Katarzyny Matwiejczuk

Rakieta, dziecko i rodzic, czyli jak nie odlecieć w tej relacji? Prapremiera spektaklu "Wszechświaty mojego taty" na podstawie sztuki Katarzyny Matwiejczuk

Pisać prosto z serca, przedstawiać prawdę emocjonalną, do której przekazania nie potrzeba skomplikowanych słów, nie pomijać nawet tych tzw. „trudnych” emocji – to recepta Katarzyny Matwiejczuk, autorki sztuki „Wszechświaty mojego taty”, na historię, która porwie najmłodszych. Już 28 października, na deskach Teatru Groteska, zobaczymy spektakl na podstawie tej sztuki, dedykowany widzom od 4. roku życia, ale nie tylko im.

 

O procesie twórczym w kontekście pisania dla dzieci (także z myślą o dorosłych), ale również o samym spektaklu porozmawialiśmy z Katarzyną Matwiejczuk, autorką sztuki „Wszechświaty mojego taty”.

 

„,Wszechświaty mojego taty” – bezpieczna przestrzeń do wyrażania emocji 

 

Spektakl „Wszechświaty mojego taty” to nie tylko opowieść dla dzieci, ale również dla rodziców. W naturalnej relacji między dzieckiem a rodzicem pojawia się cały repertuar emocji – zostaje on przeniesiony na scenę, dzięki czemu widz, niezależnie, czy to mama, tata czy dziecko, może z pewnym dystansem spojrzeć na to, co łączy jego rodzinę. Dla kogo tak naprawdę jest to przedstawienie i co można z niego „wziąć dla siebie”? Zapytaliśmy o to autorkę sztuki, Katarzynę Matwiejczuk.

 

- Nasza historia jest adresowana do wszystkich dzieci i bliskich im dorosłych. Mam nadzieję, że każdy odnajdzie w niej swoje własne wspomnienia relacji z tatą albo też to, czego w tej relacji brakowało. Czy poruszy? Jestem pewna! Pisałam tę historię z myślą o tym, żeby najwięksi twardziele płakali po wyjściu z teatru. Czego może nauczyć? To zależy od wrażliwości i wspomnień każdego z odbiorców. Jednak chciałabym, żeby dzieci zobaczyły w tej opowieści przekaz, że wszystkie emocje są w porządku. Że mają prawo wyrażać swoje uczucia i wymagać od dorosłych, żeby je szanowali.

 

Bohaterom, a więc Tacie i Lili, towarzyszy wiele silnych, pozytywnych odczuć. Dla dziewczynki ojciec jest niczym superbohater, który wszystko wie i wszystko potrafi. Natomiast Tata w całym kosmosie „najbardziej kocha swoje dziecko”.

 

Jednak nawet w takiej relacji pojawiają się momenty, kiedy dziecku (albo rodzicowi) jest niełatwo się odnaleźć. Zapytaliśmy autorkę, co sprawia, że pomimo tego, jak wiele dobrego łączy Lilę i Tatę, córka „ma ochotę się schować i nie dać się znaleźć”?

Jak wskazuje Katarzyna Matwiejczuk:

 

- Żeby odkryć odpowiedź na to pytanie trzeba przyjść na spektakl! Mogę tylko powiedzieć bardzo ogólnie, że w każdej bliskiej relacji, nawet tej najlepszej i najczulszej, pojawiają się trudne emocje. I to jest w porządku.

 

Tata wraz z Lilą codziennie mieszkają w zupełnie nowym miejscu, a jedyną stałą rzeczą w ich życiu jest Rakieta. Jak tytułowy Tata oswaja córce każde, nowe miejsce zamieszkania? Czy to właśnie Rakieta jest tu elementem wprowadzającym bezpieczeństwo i pewną atmosferę „udomowienia”?

 

Głos zabrała w tej kwestii autorka:

 

- Tico to Rakieta – nie tylko samochód, ale niezwykły wehikuł, w którym nasi bohaterowie spędzają większość czasu. To dla nich trochę dom, trochę taki „wóz kolorowy”, jak w piosence. Mieszczą się w nim naprawdę nieprawdopodobne rzeczy! Jednak poczucie bezpieczeństwa dziecka zależy przede wszystkim od bliskiej, serdecznej więzi z dorosłym. Okoliczności zewnętrzne mogą się zmieniać, ale miłość Taty jest tym, co trwa.

 

Choć materialne elementy wspierają proces budowania bezpieczeństwa, to jednak relacja z rodzicem ma tu kluczowe znaczenie. To rodzic, w tym przypadku Tata, jest tym, który dba o samopoczucie dziecka.

 

- Oprócz tej podstawowej sprawy są też oczywiście codzienne rytuały: wspólne posiłki, zabawy, śpiewanie kołysanek, opowiadanie historii. To te codzienne celebracje sprawiają, że życie w całej swojej nieprzewidywalności, nawet jeśli rozgrywa się głównie w Rakiecie, wydaje się przyjazne i bezpieczne – dodaje Katarzyna Matwiejczuk.

 

Superbohaterowie też czasem mają dość!

 

Człowiek jest tylko człowiekiem. Ma więc prawo do wszystkiego, co ludzkie – w tym do doświadczania różnych odcieni emocji, pozytywnych, jak i negatywnych myśli, do bycia sobą. To „dar”, który sami sobie możemy wręczyć i o którym pisał nawet Czesław Miłosz: „Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem”.

 

Czasem jednak rodzic w pogoni za ideałem rodzicielstwa daje z siebie za dużo i uzyskuje efekt odwrotny – zamiast radości, przychodzi wypalenie, obniżenie nastroju, lęk i niepewność.

 

Autorka w swojej opowieści pokazuje, że każdemu, nawet superbohaterowi (albo tym bardziej jemu), należy się odpoczynek. Całe rzesze rodziców, aby pokazać swoją moc i to, że sobie radzą, rezygnuje z tak podstawowej sprawy, co przekłada się na wiele aspektów ich funkcjonowania, przede wszystkim jednak na ich samopoczucie. Takie przeciążanie się i działanie ponad siły nie jest domeną, np. tylko matek czy ojców, ale obojga rodziców.

 

Jednak wysiłek rodzica wkładany w codzienne obowiązki nierzadko jest bardziej dostrzegalny w przypadku matek. Nawet funkcjonuje w polskiej mentalności stereotyp „Matki-Polki”, która potrafi poświęcić wszystko i jeszcze więcej niż ma do zaoferowania dla dobra dziecka.

 

Natomiast – w moim przekonaniu – ojcowie nadal muszą walczyć o swoją pozycję i niejako udowadniać, że są „wystarczająco” odpowiedzialni, sprawczy i dobrze zajmują się dzieckiem jako np. samodzielni rodzice. Oczywiście, takie oceny nie omijają również matek, jednak w niektórych środowiskach to ojcom, a nie matkom, przypina się łatkę tych, którzy radzą sobie gorzej, co często nie ma związku z rzeczywistością.

 

Tymczasem, rodzic, w tym tata, ma prawo do każdej emocji, a jej przeżywanie nie czyni go słabszym. Przeciwnie – w ten sposób pokazuje, że jest człowiekiem czułym, otwartym także na swoje dziecko. „Otwartym”, czyli jak samo to słowo wskazuje, nieoceniającym dziecka, akceptującym wszystkie doświadczane przez niego emocje.

Potwierdza to autorka sztuki, Katarzyna Matwiejczuk:

 

- Choć tata wydaje się superbohaterem, to superbohater też ma prawo czuć się zmęczony, smutny czy bezradny. Jeśli chodzi o dorosłych, chciałabym nieskromnie, żeby nasz spektakl stał się pretekstem do refleksji o męskości w ogóle, o tym, że mężczyzna może, powinien, musi wyrażać emocje, nie może wstydzić się łez, słabości czy zwariowanej, dziecięcej natury.

 

W spektaklu kryje się więc jeszcze jedna prawda, że „chłopaki czasem płaczą” i jest to jak najbardziej właściwe. To część ludzkiej natury, a smutek i łzy należy traktować jako informację zwrotną od samych siebie, że właśnie przyszedł gorszy moment. Płacząc i wyrażając emocje, można dotrzeć do sedna tego, co boli, a jeśli boli to znaczy, że jest to coś dla nas ważnego.

 

Refleksja nad modelem rodziny

 

Tata i córka, córka i tata – to swoisty mikrokosmos. Niektórzy widzowie mogą jednak zadawać sobie pytanie: gdzie jest mama? Czy w tej rodzinie nie ma miejsca dla mamy?

 

Zastosowany tu zabieg, a więc pokazanie jedynie tego, co łączy córkę i tatę, z nieujawnieniem postaci mamy, ma istotne znaczenie.

 

Po pierwsze, pokazuje, że tata, aby wejść w głęboką relację ze swoim dzieckiem, nie potrzebuje obecności drugiego rodzica. Kształtuje tę więź samodzielnie. To ważna informacja dla wszystkich ojców, którzy z jakiegoś powodu nie żyją blisko z mamą swojego dziecka.

 

 

 

fot. plakat do przedstawienia, autor: Maciej Szymanowicz

 

Po drugie, ta historia to ukłon w stronę samodzielnych rodziców, zarówno samodzielnej mamy, jak i samodzielnego taty, którzy potrafią zapewnić dziecku poczucie bezpieczeństwa i dać tyle miłości, że pociecha nie odczuwa braku związanego z nieobecnością drugiego rodzica.

 

To wreszcie, świeże spojrzenie na rodzicielstwo i odejście od przekonania, że samodzielnym rodzicem jest jedynie matka. W wielu przypadkach to mężczyźni są tymi, którzy znacznie lepiej sprawdzą się w roli rodzica niż kobiety. Widać to nawet na salach sądowych, gdy coraz częściej tatusiowie chcą walczyć o prawa do opieki nad swoimi dziećmi. Spektakl daje nadzieję również tym, którzy np. doświadczyli śmierci partnerki czy partnera.

 

Z drugiej strony, sam fakt braku mamy w momencie, gdy dzieje się akcja przedstawienia, nie oznacza, że nie ma jej w życiu dziecka. Nieobecność mamy może być związana np. z tym, że w konkretnej chwili tylko tata sprawuje opiekę nad dzieckiem, spędza z nim czas sam na sam. To pokazuje, że dzieci potrzebują czasem indywidualnego kontaktu z jednym rodzicem, nie tylko nieustannego przebywania z obydwojgiem. Każdy z nich może przecież wnieść zupełnie coś innego do życia malucha.

 

Tę nieobecność drugiego rodzica w ciekawy sposób uzasadnia autorka sztuki, Katarzyna Matwiejczuk:

 

- W tej historii mama się nie pojawia. Każde dziecko wychowuje się w innym modelu rodziny – są takie, które z jakiegoś powodu znajdują się pod opieką samodzielnej mamy lub samodzielnego taty. Myślę, że każde dziecko, w zależności od osobistych doświadczeń, inaczej wytłumaczy sobie przyczynę nieobecności mamy. 

 

I rzeczywiście, naturalnym jest, że dziecko interpretować będzie tę nieobecność w kontekście swoich indywidualnych przeżyć.

 

Jak jednak ubrać w słowa tak istotne kwestie, by trafiły i do dziecięcej, i do dorosłej publiczności. Zapytałam autorkę, Katarzynę Matwiejczuk, jak należy pisać, by z jednej strony pokazać ten skomplikowany związek między dzieckiem a rodzicem, a z drugiej strony sprawić, by przekaz był zrozumiały i dostosowany do kilkuletnich widzów? Oto, co usłyszałam:

 

- Odpowiedź na pytanie “jak należy pisać” może być albo bardzo krótka, albo niemiłosiernie długa. Wybieram krótką wersję: prosto, z serca. Niezależnie czy piszę dla dzieci czy dla dorosłych, traktuję mojego czytelnika czy widza tak samo poważnie. Pisanie dla małych dzieci różni się dla mnie tym, że nie można używać zbyt skomplikowanych słów i długich zdań. Prawda emocjonalna jest dla mnie jednak zawsze najważniejsza. Ale do jej przekazania nie potrzeba na szczęście skomplikowanych słów.

  

Prapemiera spektaklu „Wszechświaty mojego taty” odbędzie się 28 października. W kalendarzu świąt nietypowych wypada wtedy Dzień Odpoczynku od Zszarganych Nerwów. Czy ten spektakl będzie okazją do tego, by dzieci i rodzice mogli się nieco odprężyć i pośmiać? Czy w relacji między bohaterami będzie miejsce na dobry humor, luz i dziecięcą radość? Potwierdza to autorka, Katarzyna Matwiejczuk:

 

- Oczywiście! Myślę, że w całym trudzie bycia rodzicem, który przecież bardzo często ma zszargane nerwy, najcenniejsze są właśnie te chwile, kiedy można razem ze swoim dzieckiem dobrze się bawić i wspólnie przeżywać dziecięcą radość. Oprócz wszystkich poważnych tematów, w naszym spektaklu jest mnóstwo przestrzeni na eksplorowanie wyobraźni. Każdy tata i każda mama byli kiedyś dziećmi. 

  

Szczegóły związane z przedstawieniem i harmonogram znajdują się na oficjalnej stronie Teatru Groteska: https://www.groteska.pl/spektakle/dla-dzieci/wszechswiaty-mojego-taty.


Kilka słów o autorce sztuki "Wszechświaty mojego taty"

 

 

Katarzyna Matwiejczuk – (urodzona w Szczecinie, wychowana w Garlicy Murowanej k. Krakowa) filmoznawczyni po UJ, pisarka, dramatopisarka, tłumaczka. Autorka m.in. powieści Jura,  nagradzanych sztuk dla dzieci, m.in. Wnuczka Słońca , Mamu-Ty, Dalajmama, Stalowy wilk, Biruta i tajemnica rzeki, Muzeum drzew oraz dla dorosłych, m.in.  CELLineczka, Uwięzione pod maską, Najlepsze zabawy były pod mostem, Ostatnia bitwa Maestra, Dom. Autorka adaptacji, scenariuszy komiksów, słuchowisk, tekstów piosenek, esejów o tematyce muzycznej i filmowej. Przełożyła na język polski książkę J.E. Gardinera o J.S. Bachu Muzyka w Zamku Niebios (2021). Laureatka nagrody za debiut w w 28. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

 

 

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wiadomości lokalne

Warto zobaczyć