Warszawa

Ze świata fikcyjnego w wirtualny

Ze świata fikcyjnego w wirtualny

„Mamo, możemy jeszcze raz pójść na Brombę, może jutro, proszę...” - zachwytom mojego dziecka, które po raz pierwszy zetknęło się z Brombą, nie było końca. Wydawało się, że nie skończą się też brawa płynące z widowni, rozbrzmiewały po spektaklu bardzo długo i mocno, naprawdę zasłużenie.


Bromba, prawie 40-letnia (pojawiła się na kartach książki Macieja Wojtyszki w 1975 r.) osóbka - „nieco większe od wiewiórki stworzonko o różowym futerku” tym razem wjechała windą na 6 piętro, by na scenie Teatru 6. piętro przenieść się wraz z przyjaciółmi z rzeczywistości fikcyjnej do wirtualnej. Ku uciesze dzieci, ale i znających ją (i uwielbiających, przynajmniej ja...) z własnego dzieciństwa dorosłych. Z nieodłączną żółtą torbą, spowita w różową garderobę (zwyczajną, codzienną, ludzką – różową bluzę, spodnie i trampki) owa sympatyczna znawczyni miar i wag, głęboko zastanawiająca się nad sensem świata, niezwykle refleksyjna Bromba, jak zwykle w otoczeniu swoich przyjaciół – ruszyła ku przygodzie i naprawianiu świata.


Bo komputery opanował wirus – złośliwy, przestawiający litery a też sens całych zdań. Tak dłużej być nie mogło! Z Pciuchem (zielony młodzieniec w kasku) odważna Bromba wskoczyła do komputera, dołączyła do poszukiwawczej ekipy też Malwinką (ech, miłość Fikandra do owej uroczej, delikatnej  kwiecistej damulki nie miała granic), następnie za Malwinką do wirtualnego świata przedostał się Fikander (słynący z miłości do Malwinki i poezji, a także imponujących uszu, tym razem w białym golfie i brązowej kamizelce). Ale się działo! Śledztwo, poszukiwanie trojana  (w tym przydatny był, jak zwykle w sprawach noszących znamiona detektywistycznych, Kajetan Chrumps), mrożąca krew w żyłach walka z wampirem (bohaterem gry komputerowej Empire Vampire) – oczywiście zwycięska!

 

Zagadki Bromby, refleksje, wspólne działanie, niezłomność, humor i uczucia, a także spora dawka (umiejętnie wpleciona, potraktowana z humorem) podpowiedzi, jak nie ulegać internetowym zagrożeniom. Pojawiła się też pewna babcia chcąca odczytać maila i jej wnuczek...  Świetna gra młodych aktorów, brzmiąca zachwycająco warstwa muzyczna – chciało się patrzeć, słuchać, uśmiechać, przezywać i z zainteresowaniem czekać co nastąpi dalej. Do tego na scenie było całkiem nowocześnie – z różnymi wizualnymi efektami. Multimedialne widowisko w dobrym wydaniu – wciągające, uczące, inteligentne i pomysłowe.


Bromba po raz kolejny podbiła serca młodych i tych trochę starszych, którzy już dawno ja polubili. Spektakl przeznaczony jest dla dzieci od lat 6 i myślę, że młodsze choć mogą skupić się na warstwie wizualnej, to nie nie wyłapią „smaczków” - niech zatem poczekają na swój czas („Pciuch zamieszkuje Czas. To znaczy, że można zobaczyć tylko wtedy, kiedy się żyje kiedy indziej” - tak zaczyna się książkowa opowieść). Nic dziwnego, że spektakl jest i swojski, i intrygujący, i profesjonalny – osoba Macieja Wojtyszki - „taty” Bromby i towarzyszącej jej ekipy łączy wersję pisaną z teatralną. Dlatego obie są tak bardzo wciągające. Działania Bromby w sieci są przygodami nowymi, dopisanymi – aktualnymi dla młodego odbiorcy, dla którego trojany czy przetransformowanie nie są obce ...


„Pójdziemy na Brombę, córciu” - obiecałam to z całym przekonaniem, póki co zagłębiając się z przyjemnością w stojąca na półce książkę „Bromba i inni”.

 

 

Mama Anna

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wiadomości lokalne

Warto zobaczyć