Warszawa

Dwie recenzje spektaklu "Lokomotywa" w Teatrze Powszechnym

Dwie recenzje spektaklu "Lokomotywa" w Teatrze Powszechnym

Wielka, olbrzymia- naturalnych rozmiarów lokomotywa czeka na widzów we foyer Teatru Powszechnego. Teatr Powszechny z nazwy, ale sfokusowany na dorosłego widza, tym razem pochylił się nad Małym Człowiekiem.
Sztuka idealna dla dzieci, zaspokoi też wyrafinowane gusta rodziców, którzy pamiętają teatr dawnej klasy, olbrzymiej jakości. Wyobraźnia, aktorzy,dźwięki, utwory, rekwizyty wymieszane, ulepione przez wspaniałego Reżysera. Gratulacje, to właśnie Julian Tuwim dał Dzieciom, a Reżyser zinterpretował doskonale.


Scena to pokój, w nim mop gigantycznej wielkości, aktorzy wychodzący z wielkiej wysuwanej szuflady, szczotka do butów, taaaka wielka, że służy za łóżko/ławkę... Aktorzy cudowni, dla dzieciaków ośmielają się zjeżdżać ze zjeżdżalni recytując Abecadło. Każdy widz chciał się też zabawić na takiej kuszącej scenie- scena marzeń. Pan Słowik nie wie co stracił spóźniając się na kolację, tak zachwaliła tę wieczerzę Pani Słowikowa, że z głodu skręca mnie do tej pory. Dzieciaki pod wielkim urokiem Dziadka, który ..., właśnie!, co to On miał złapać??? Aha rzepkę.


Kto od Teatru wymaga Sztuki przez bardzo wielkie Szszszsz, niech koniecznie posłucha szumu drzew w Mowie Ptaków, morskich opowieści w Maluśkiewiczu, niech posłucha o Grzesiu, o Zosi Samosi, niech zasmakuje w chmurkach Dyzia Marzyciela. Muzyka, tajemnicze stonowane dźwięki działające na wyobraźnię, a na interakcję nie trzeba było długo czekać:dzieci reagowały Ohhhhh'ami i Ahhhhhh'ami.


Reżyser wydobył z każdego aktora jego specyficzną osobowość i już od tej pory Zosia Samosia, Pani Trąbalska Pan Hilary, Grześ, Pani Słowikowa, Pan Słowik, będą kojarzyć się z Aktorami z Powszechnego”. Aktorzy zinterpretowali większość popularnych utworów Tuwima,spektakl dość długi w jednym akcie,ale nie widziałam, żeby ktoś wychodził!!!


Teatr dla Małego Widza pod szczególną dziecięcą cenzurą nakłada na aktora odpowiedzialność zmusza do wrażliwości, subtelności i uroku nieziemskiego, bo bajkowego, tak właśnie było w Powszechnym. Polecam koniecznie dla każdego dziecka, nawet grupa nastolatków siedziała pod ogromnym wrażeniem.


Ja, mama, polecam dla wymagających Rodziców. Zaskakująco piękne przedstawienie. Mój syn kiedy wyszedł z Teatru Powszechnego, powiedział:”Mamo dziękuję, że mnie tu przyprowadziłaś”. Był pod olbrzymim urokiem, tak jak wszystkie inne dzieci wychodzące tego wieczoru z teatru.

 

Mama Joanna

 

Gdyby oceniać spektakl poziomem zainteresowania i możliwością skoncentrowania się, cieszenia się z udziału w nim dzieci (a chyba jest to miara właściwa, bo do nich jest skierowany) to niestety, Lokomotywa, nie wypada (w naszych oczach i po analizie zachowań dziecięcej widowni na spektaklu, na którym byliśmy) najlepiej. Obserwowanym przeze mnie dzieciom trudno było wytrzymać ponad godzinne przedstawienie. Dlaczego?  Bo mimo ze wiersze stanowiące kanwę scenicznych działań są chyba wszem (nawet najmłodszym przedszkolakom) znane to jakoś wszystko dłużyło się, przeciągało, kazało niektórym pytać głośno o koniec... Słychać było jak rodzice z rzędów sąsiednich tłumaczyli swoim dzieciom co się dzieje, próbowali wraz z nimi recytować znane strofy, równocześnie  zachęcając ich do pozostania w fotelach. Ośmielę się powiedzieć, że w moim odczuciu to nie jest spektakl dla dzieci – bliski  ich percepcji, zrozumiały i wciągający.


Spektakl adresowany jest dla dzieci od 5 roku życia, szkoda, bo przecież ze Słoniem Trąbalskim, Dyziem marzycielem czy Spóźnionym słowikiem  zaprzyjaźniają  się już nieco młodsi. Duża scena onieśmiela maluchy, nawet dla przedszkolaków oznacza odległą perspektywę, działania na niej się odbywające raczej da się obserwować niż przeżywać. 


Owszem, jest wiele pozytywów, chociażby scenografia, która zachwyca. Przypominające trochę „kingsajz” wnętrze przedpokoju na pewno pobudzi ciekawość małego widza – olbrzymi mop, łóżko, szuflady, gigantyczne gniazdko i wtyczka, aż chciałoby się stanąć bliżej i poturlać również ogromne kolorowe kłębki z wełną, baraszkując wraz z aktorami. Ech, zjeżdżanie z wielkiej zjeżdżalni tez godne pozazdroszczenia. Gdyby można było znaleźć się na scenie...


Osoby na scenie to członkowie rodziny i pan w kapeluszu – przerysowane do granic karykatury. Pan Maluśkiewicz w wykonaniu Andrzeja Masztalerza bardzo plastyczny, emocjonujący, wciągający. Rzepka i Tralalinscy (wiersze grupowe) – z pomysłem, ruchem, działaniem. Pstryczek – elektryczek budzący nadzieję na ciekawy rozwój wydarzeń... Niestety, niektóre z interpretacji nużyły, były niezrozumiałe, statyczne, przypominały czytanie na apelu wierszy... Być może gdyby pozostali (słuchający) aktorzy byli w tym czasie bardziej „wykorzystani”, nie stanowili tła, ale na przykład elementy inscenizacji – byłoby ciekawiej. Nawet Lokomotywa, na którą aż do końca dzieci czekały – przejechała bez echa, a Abecadło, które uwielbiają jakoś ich nie wciągnęło...


Starając się spojrzeć na spektakl oczami dziecka trudno oczekiwać refleksji, filozoficznych wątków, zadumy, zrozumienia  – raczej chcą one widzieć ekspresję i żywiołowość (zgodną z potrzebami związanymi z wiekiem), uczestniczyć w dynamicznej zabawie.  Moje przedszkolaki i uczniowie byli w każdym razie zawiedzeni.

 

Mama Anna

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wiadomości lokalne

Warto zobaczyć