Klasyczna opowieść o samotnej starszej sąsiadce, która utrudnia wszystkim życie, aż do czasu, kiedy sama potrzebuje pomocy. Mamy tu wszystkie ważne elementy: strach przed zrzędliwą starszą panią; dzieci, które się jej boją oraz przezwisko, które jej nadały. Iskrę do zmian daje mama jednej z bohaterek. To ona odkrywa, że starsza pani źle się czuje i zachęca innych do udzielania pomocy.
Jednak mimo tak przewidywalnej fabuły „Babę Jadzię z parteru” czyta się bardzo dobrze. Główną zaletą jest brak jawnego moralizatorstwa, które zastąpione zostało szczerymi wypowiedziami. Bohaterowie książki rozmawiają ze sobą przekazując swoje zdanie i przekonując innych swoją postawą jak powinni się zachować.
Całość zamyka smakowita scena…. Jaka? Przeczytajcie sami.
– Cicho! – Kasia psyknęła nerwowo. – Bo jeszcze usłyszy. Całe szczęście, że nie wie, że wszyscy tak na nią mówili. – Ależ wiem, mam tu bardzo dobrą bazę obserwacyjno-
-podsłuchową – zachichotało im nagle nad głowami. Oboje nerwowo spojrzeli w górę. Starsza pani tkwiła na swoim ulubionym miejscu w oknie. Że też nie zobaczyli jej wcześniej, taki pech!– Przepraszamy – Kasia popatrzyła na nią niepewnie. – To nie my wymyśliliśmy, ale to było nieładnie, że też tak mówiliśmy, nie powinniśmy.
– Dobra, dobra, nie mydl mi tu oczu – machnęła ręką pani Jadzia. – Ja wiem, że ty tak mówisz z grzeczności. On mi powie, co myślicie naprawdę! – wskazała Łukasza.