Warszawa

Recenzja książki:

Krasnale i olbrzymy

Krasnale i olbrzymy

Joanna Papuzińska
Maciej Szymanowicz (Ilustr.)
od 7 lat
PATRONAT

Krasnale i olbrzymy

Bohaterką książki Joanny Papuzińskiej jest, co prawda, mała Joasia (autorka w młodszym wydaniu), ale równie dobrze za wiodącą postać możemy uznać samą Warszawę. Bo to właśnie historia miasta, tuż po wojnie, stanowi główny wątek tej powieści.

 

Już we wstępie narratorka zaprasza do zwiedzania swojej “małej ojczyzny”, czyli Śródmieścia. I okazuje się, że doskonała znajomość topografii nie jest konieczna, bowiem ulice opisane są tak obrazowo, że wystarczy odrobina wyobraźni, by znaleźć się w świecie autorki. Osobisty stosunek do Warszawy jest zresztą podkreślany na każdym kroku, a to przez zmiękczenia w stylu: “teatrzyk”, “sklepik”, a to przez zabiegi antropomorfizacyjne, nadające przedmiotom cechy ludzkie i sprawiające, że “domy sterczały (…) ciasno przytulone”, czy większą czcionkę, wykrzykniki i inny kolor tekstu.

 

Nie bez znaczenia jest również budowanie zaangażowania czytelnika przez częste, bezpośrednie zwroty i pytania, a nawet przez zamieszczenie instrukcji gry “w chłopka”, zwanej także grą w klasy, na końcu książki.Wszystko po to, by poczuć się częścią powojennej Warszawy, uczestniczyć w spacerze, brać udział w życiu mieszkańców i ulic, przenieść się w świat ustrojowych przemian i pomóc zrozumieć, choć trochę,  czasy PRL-u. Ten świat już oczywiście nie istnieje i trudno, by współczesne dzieci, które znają i mają niemal wszystko, pojęły  niuanse komunizmu, ale warto go odtworzyć, by zachować zbiorową pamięć, poczucie tożsamości. A nastrój buduje niemal bajkowa atmosfera: “Dawno temu, kiedy ja byłam mała, nie istniały jeszcze żadne markety (…) tylko małe sklepiki”, w których można było kupić “skarby” takie, jak naklejki, czerwone lizaki, czy kiszone ogórki na sztuki.

 

Poza tym, na uwagę zasługuje fakt, że wszystkie pojęcia, wyrażenia związane z przemianami historyczno – ustrojowymi, w umyśle małej dziewczynki podlegają personifikacji. I tak: wojna  i front to olbrzymy, trolle, które burzyły, rzucały bomby, kopały i waliły pięściami, a władza ludowa to “Władza Lodowa” na wzór Królowej śniegu z baśni Andersena, która tupie, “zabiera tatusiów” I jest “straszną kłamczuchą”. Podwójne znaczenia tych stwierdzeń, dla dorosłego czytelnika są tak oczywiste, ze nie wymagają komentarza, dla dzieci potrzebują już jednak dodatkowych objaśnień. Nie umniejsza to jednak absolutnie wartości tej publikacji.

 

Różnice przedwojennej i powojennej Polski doskonale widać na przykładzie porównań tytułowych krasnali i olbrzymów. Krasnale to “brzuchale” chroniące mury bramy przed uszkodzeniami wjeżdżających nas podwórko wozów, sympatyczne i miłe. Olbrzymy to ponure wielkoludy “niby że robotnicy”, świadkowie nowych czasów, straszących “dziwadłami”, “sklepiszczami” i ”konsumami” z oschłymi ekspedientkami.

 

I tylko żal, że książka, spacer kończy się “tak w połowie”. Pojawia się wróblowe drzewo, ostatni przystanek i co? I dalej nic? Czytelnik pozostaje sam z poczuciem zawieszenia, niedosytu, ale ciągle z pamięcią o Warszawie dawnej i obecnej.

 

Warto zaznaczyć, że książka posiada piękne wydanie na kredowym papierze i z dużymi, kolorowymi ilustracjami Macieja Szymanowicza. Grafika, który jest także aktorem lalkowym, stąd zapewne obrazki są tak plastycznie trójwymiarowe.

Polecam.

 

Iwona Bednarczyk

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć