„Na psa urok!” to piętnaście opowiadań stworzonych przez polskich „pisarzy psiarzy”.
Poznajmy zatem bohaterów:
Wyjątek jest niezwykłym dalmatyńczykiem wybranym ze specjalnej hodowli psów rasowych. Inteligentnym i rozumiejącym poszczególne słowa a nawet grę słów.
Amor spod supermarketu to, z kolei, obszarpany, groźny pies pijaka rozpaczający po śmierci swojego pana, ale obłaskawiony przez dzieci i przystosowany do życia w mieście.
Mamy tutaj także „jego lordowską mość”, czyli historię sporu kundelków i „rasowców”, w której: „Niezależnie od tego, czy należą do psiej arystokracji, czy też przypominają krzyżówkę wielkiej parówki i kuchennego mopa, wszystkie psiaki maja takie same czarne, wilgotne nosy i tak samo nadają się do głaskania”.
Pies jako obrońca i najlepszy przyjaciel kilkuletniej „pani” uwięzionej w zablokowanym podczas upałów samochodzie opisany zostaje w opowiadaniu Puzon, a równie pomocny jest Benek - pies przywracający uśmiech, sens życia, ułatwiający znaleźć nowy cel ludziom, którzy go „słuchają”.
Teksty o Rudym i Fuksie oraz o Nucie i Bemolu traktują o psiej lub psio – kociej przyjaźni, a Zwierzuś – o dokarmianiu bezpańskich zwierząt.
W zbiorze dużo miejsca zajmują historie smutne, naprawdę wzruszające. Dzień psa jest o tym, jak nowy pies może wyleczyć z traumy po stracie poprzedniego, Ośka i Lulek porusza problem uśpienia psa, by oszczędzić mu cierpień w chorobie, zawiera opis uczuć i człowieka i psa w obliczu sytuacji granicznych, ostatecznych. Z kolei Denis to przykład zbawiennej funkcji dogoterapii, dzięki której dziecko zaczyna mówić, a pies i chora dziewczynka tworzą wspólny język.
Ale w tym tomiku są jeszcze absolutnie przezabawne historie i dwie z nich (najśmieszniejsze według mnie) znajdują się w opowiadaniach Spadaj! oraz Miłość i ciasteczka na sierść. W pierwszym – genialne są rozważania „psiego filozofa” na temat ludzkich zachowań: „Ludzie są naprawdę ograniczeni. Łażą na tych swoich dwóch łapach i zabierają mi z pyska wszystko, co nadaje się do zabawy”, czy: „tu muszę przyznać, że nie lubię dziewczyn. Strasznie piszczą i używają słów, których nie znoszę: żaden ze mnie, za przeproszeniem, Słodziak Słitaśny”, albo: „Myślę, że jesteśmy ludziom potrzebni. Bez nas naprawdę nie daliby sobie rady (...)”.
W drugim opowiadaniu mamy do czynienia z równolegle prowadzoną narracją z dwóch dzienników: dziewczynki o imieniu Ola i jej pieska. Przy czym wizja świata i wydarzeń w wersji tej drugiej jest o wiele ciekawsza i zabawniejsza. Oto kilka przykładów „psiej” czarującej logiki pod tytułem Z notatek Loli, gryzmolonych jak pies pazurem:
„Ach, ci ludzie (…) są tak śmieszni, ze tylko załamywać łapy”,
„(...) jeśli myślą, że mnie kręci plastikowy hamburger, to są w błędzie. Wolę zabawki jednorazowe: prawdziwego hamburgera, prawdziwą parówkę i prawdziwy torcik wiśniowy”,
„Gdyby był konkurs na najpiękniejszą przedstawicielkę mojej rasy, zmuszona byłabym zająć pierwsze miejsce (...)”. Konkluzja nasuwa się sama: Ola jest dumna ze swojego psa, pies jest dumny z Oli.
Polecam! Bo zebrane tutaj historie to lekcja nie tylko o zachowaniach psów i ich właścicieli, ale także nauka empatii i wrażliwości. Wartości tak kruchych we współczesnym świecie, że aż wartych pielęgnowania. Zwłaszcza u dzieci.
Iwona Bednarczyk