Fruwajka Piotra Sommera, to rzeczywiście książka inna niż wszystkie. Przede wszystkim nietypowy format oraz żółty, słoneczny kolor okładki, na której obok danych autora oraz tytułu widzimy zwisającą nitkę. Mamy ochotę ją usunąć, ale nie udaje nam się, ponieważ to tylko rysunek do złudzenia podobny do oryginału.
Skoro tak nietypowo na zewnątrz, to można przypuszczać, że środek nas również zaskoczy. Oczywiście, pierwsze wrażenie, to takie, że autor oszczędnie używa słów i powoli rozbudza naszą wyobraźnię. Autor, w opowieść bohatera, wprowadza nas krótkim tekstem - „Czasami się włóczę po nocy, bo lubię zbierać widoki …”. Jesteśmy, więc ciekawi tych widoków i szybko przechodzimy do kolejnych kart.
Poeta wyłapuje ulotne chwile zaobserwowane w otaczającym go świecie. W swoich kadrach zatrzymuje obraz kota gadającego z myszą, a potem bawiącego się gazetą, ptaka przysiadającego na jezdni w „szarzącym się zmroku”. Dzień płynie leniwie, a zbliżający się wieczór nie jest niczym strasznym, ponieważ narrator po prostu lubi „w ciemność się gapić”. „Włóczenie” się po nocy jest może sennym marzeniem, a może prawdą – sam poeta tego nie wie.
Tytuł adekwatny do poetyckiej wędrówki, podobnie jak oszczędny w kresce rysunek - nie wiadomo czy autorem ilustracji jest Piotr Sommer, czy inny ilustrator, ponieważ brak informacji na ten temat. Sam autor głównie znany jest z tłumaczeń poezji amerykańskiej i angielskiej oraz własnych publikacji poetyckich dla dorosłych, tym również kilku wierszy dla dzieci.
Wracając do ilustracji - odnosimy wrażenie, że nitka z okładki ciągnie się poprzez kolejne karty książki, układając się w obrazy, które widzi nasz marzyciel. Upływ dnia podkreśla kolor kart - począwszy od białego poranka ze wschodzącym słońcem, poprzez szary zmrok i kończący na czarnej barwie oznaczającej spacer nocą. Książka zaskoczy nas dodatkowo nietypową zakładką wykonaną z oryginalnego sznureczka, gdzie jej koniec schowany jest w żółtej kopercie, przypominającej nam słoneczny poranek.
Moim zdaniem, kiedy publikacja trafi w ręce dziecięcego czytelnika z pewnością nabierze kolorów, ponieważ aż się prosi, aby prawie puste karty zapełnić własnymi poetyckimi obrazami – w formie rysunków, a może nawet własną pierwsza i prosta poezją.
Anna Żaczek