Warszawa

Recenzja książki:

Zły Pan

Zły Pan

Gro Dahle
Svein Nyhus
od 9 lat

Dom zły

Książka Zły Pan będąca wspólnym dziełem norweskiej pisarki Gro Dahle i jej męża, Sveina Nyhusa to z pewnością jedna z najmocniejszych tego typu. Już sama szata graficzna nie pozostawia wątpliwości, z jakiego rodzaju dziełem mamy do czynienia, choć wizualnie sprawia ona wrażenie zawieszenia pomiędzy dwiema rzeczywistościami. Z jednej strony, przywodzi na myśl liczne pozycje z przedszkolnej biblioteczki, ale jednocześnie niepokoi dobór i nasycenie barw, dlaczego są takie ciemne? Skąd smutek na okładkowej chłopięcej buzi?

 

Z pewnością od samego początku było wiadomo, że nie będzie to łatwy projekt. Oczekiwania psychologów i terapeutów dziecięcych w takich przypadkach są zwykle wygórowane, ale Zły Pan broni się sam. Lektura ta została pomyślana jako pozycja do bajko- i biblioterapii i w takiej roli sprawdzi się wyśmienicie. Stanowi doskonale przygotowany materiał czytelniczy dla adresatów pomocy terapeutycznej.

 

W tym miejscu nasuwa się pytanie: jakiej grupie wiekowej właściwie dedykowana jest ta pozycja? Jeśli myślimy o dorosłych już ofiarach przemocy domowej, to książka wydaje się w stu procentach spełniać swe zadanie. Emocje, od których ta publikacja aż kipi, są tak uniwersalne, że mogą oni odnaleźć w tej książeczce swych rodziców oraz samych siebie. 

 

W przypadku terapeutyzowanych dzieci można by się zastanawiać, czy malcy aby na pewno zrozumieją, kim jest "stary Zły Pan", zwany dalej Duszkiem Staruszkiem? Czy będą wiedziały, że płonący przedpokój jest tylko metaforą, podobnie jak mnogość starannie pozamykanych drzwi? Zrozumieją, jakie zależności łączą Tatę, szlochające Tatusiątko i Duszka Staruszka ze Złym Panem? Czytając tę książkę najmłodszym obowiązkowo należy jednocześnie tłumaczyć jej sens. Raczej nie nadaje się ona do samodzielnego kartkowania.

 

Świat przedstawiony, podobnie jak w klasycznej greckiej tragedii, zaludnia tutaj niewiele postaci. Główni bohaterowie to typowa rodzina 2+1. Mama, tata, synek. Poznajemy ich, gdy po całym dniu głowa rodziny przekracza próg mieszkania. Pozornie wszystko jest w porządku, ale uczucie nieprzyjemnego, podskórnego niepokoju towarzyszy nam już od pierwszych linijek. Niestety, nic tu nie jest takie, jakim się wydaje. Archetypiczna ojcowska dłoń, której autorka poświęca sporo miejsca, owszem, jest duża, silna, ale niekonieczne kojąca i ciepła. Bo zadaje ból. Ojciec rodziny, wydawałoby się ostoja i istna krynica dobra, cyklicznie wchodzi w rolę tyrana. Nie ma już Taty, niewiele trzeba, by jego miejsce zajął ktoś inny – podłoga trzeszczy złowieszczo, oto idzie Zły Pan.

 

Autorkę niewątpliwie interesuje badanie uniwersalnych mechanizmów nakręcania się spirali przemocy. Wykreowała przerażająco realistycznego antybohatera, targanego skrajnymi emocjami, z którymi sam nie może sobie poradzić. Równocześnie Dahle pokazuje, z całą mocą, że w dziecku zdecydowanie łatwiej jest wzbudzić poczucie winy aniżeli krzywdy. Malec, Boj, przeżywa swój prywatny koszmar na jawie. Repetycja zdarzeń przyprawia go o szereg znienawidzonych dolegliwości psychosomatycznych. I nie potrafi o tym powiedzieć nawet miłej staruszce z sąsiedztwa. Rozpacz dziecka jest zbyt wielka, by mogła wydostać się przez nieduże usta. Problem w tym, że Tata (Zły Pan?) zachowuje się tak, bo nie potrafi inaczej. To jedyna forma (nie)człowieczeństwa, jaką zna.

 

Jest tu też porażająco realny portret maltretowanych kobiet, które uczą się żyć na co dzień z potworem, przyzwyczajając się do pewnego poziomu lęku i nie wychodząc poza wyuczony schemat postępowania. Usprawiedliwiają tego, często jedynego, żywiciela rodziny, starając się za wszelką cenę utrzymać rodzinny monolit.

 

Wielkie brawa należą się autorowi ilustracji, Sveinowi Nyhusowi – przywodzą na myśl rysunki wykonane przez dziecko. A dziecięca twórczość, jak wiadomo, wykorzystywana jest przez psychologów celem uzyskania wglądu w emocje, lęki, wewnętrzne konflikty czy relacje z obiektami znaczącymi, czyli rodzicami.

 

Książka jest wstrząsająca. Musimy to sobie jasno powiedzieć. Jest to też zasługa nietypowej narracji, stylizowanej na mowę wewnętrzną kilkuletniego dziecka. Okazuje się, że dla większości dzieci jest to jedna z wielu bajeczek, w których mały bohater pokonuje zło. Autorka przyznaje, że niektóre fragmenty wywoływały u najmłodszych szczególną wesołość. Jednak wśród dorosłych nikt nie reaguje śmiechem. Dla części z nich to arcybolesne katharsis, niekoniecznie rozgrzeszające w finale ojca-agresora.

 

Zakończenie niesie jednak iskierkę nadziei. Książka nie obiecuje, że będzie wspaniale. Mówi tylko o tym, jak może być. W prawdziwym świecie realizacja optymistycznego scenariusza wydaje się mało prawdopodobna, ale przecież przy dużej ilości dobrej woli wszystko się może zdarzyć.

 

Aleksandra Bujas

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć