Wpadła mi ostatnio w ręce wydana w formie audiobooka książka Roberta Louisa Stevensona Wyspa skarbów. Książka ta reprezentuje dział klasyki, klasyki książki przygodowej. Wydana w zamierzchłych czasach, bo w 1878 roku. Podkreślam ten fakt, bo dla mojego pięciolatka to, jak przypuszczam, prehistoria. Zainteresowałam się tą pozycją między innymi z tego powodu. Byłam ciekawa, czy taka klasyka może być w dzisiejszych czasach interesującą propozycją dla młodych ludzi. A jeśli tak, to czy nadaje się właśnie dla pięciolatków, słuchających z szeroko otwartymi oczami wszelkich wzmianek o piratach. W dzieciństwie nie czytałam tej książki, pewnie ze względu na tematykę. A może po prostu nie było jej w pobliskiej bibliotece, bo w mojej domowej na pewno nie. Podchodziłam do tematu z oporem, bo wyrosłam już z książek dla dzieci, czytam dużo synowi, ale rzadko kiedy wciągam się w fabułę, bardziej oceniam wartość literacką, artystyczną, wychowawczą itp. i muszę przyznać, że niepotrzebnie zwlekałam.
Książka od pierwszych rozdziałów bardzo mnie wciągnęła. Przygody młodego Jima Hawkinsa, chłopaka, który trafia, jako członek załogi, na statek wyruszający na wyspę w poszukiwaniu skarbu legendarnego kapitana piratów Flinta, są wystarczająco niebezpieczne, żeby trzymać w napięciu i ciekawe, żeby chcieć wiedzieć, co się wydarzy dalej. "Klasyczność" tej książki jest jej atutem. Dobrze skomponowana opowieść, bez udziwnień, czarów i magii. Niemałą rolę w tak dobrym odbiorze odegrała interpretacja Stanisława Biczysko. Fantastycznie przeczytana książka. Stanisław Biczysko robi dla słuchaczy mały teatr. Modeluje głos, charakteryzuje bohaterów, gra tym głosem, jak w najprawdziwszym teatrze, a to niesamowicie działa na wyobraźnię. Za tę interpretację - brawo! Nie często zdarzają się takie perełki. Moim zdaniem, książka zainteresuje 7- i 8-latków. Pięciolatki muszą jeszcze poczekać. Napięcie jest miejscami zbyt duże, a i trupów na pokładzie nie mało. Ale warto poczekać i przeczytać, a potem posłuchać. Przenieść się w te zamierzchłe czasy i przeżywać tę przygodę strona po stronie.
Katarzyna Gandor