Wynalazek Hugona Carbeta – to powieść w słowach i obrazach. Zawiera 535 stron, w tym 182 strony zadrukowane są tekstem, a pozostałe to strony z obrazami, czyli według mnie z tekstami ukrytymi w ilustracjach, utrzymanymi w konwencji czarno-białej grafiki (czasami ilustracje stanowią zdjęcia, również czarno-białe). Opowieść zaczyna się od kilkunastu stron pokrytych grafiką, a na nich wprowadzenie w tematykę utworu – powtarzanie tych samych obrazów w coraz większym przybliżeniu. Miałam wrażenie, że wpadam w sam środek akcji. I chociaż nie wiem, co się w niej dzieje, chcę się dowiedzieć! I takie uczucia towarzyszyły mi podczas czytania całej historii - chciałam czytać dalej, przewracając kilka kart zadrukowanych literami i kilkanaście zilustrowanych. Myślę, że recenzowana przeze mnie pozycja spodoba się nastolatkom i to zarówno tym, którzy są z książką w wiecznej przyjaźni, jak i tym, którzy trzymają książkę w ręku od czasu do czasu lub pod przymusem lekturowym.
Tytułowy bohater, Hugo, to sierota, złodziejaszek i doskonały obserwator życia. Stara się on rozszyfrować i skonstruować coś lub kogoś, co/kto pomoże mu rozwikłać zagadkę rodzinną i uporządkować swoje wspomnienia. Dodatkowo ukazana jest tu relacja chłopaka z dziewczyną, z którą, pomimo różnic, jakie ich dzielą, znajduje wspólną nić porozumienia. Najciekawsze jest jednak zakończenie - zupełnie zdumiewające...
Mama MałGosia