Znacie Kacpra – tego ze słynnej „Kacperiady”, Grzegorza Kasdepke? A może Tomka z „Opowiadań z piaskownicy” Renaty Piątkowskiej? To słynne przedszkolaki, dzięki którym poznajemy świat widziany okiem dziecka. Tyle tylko, że obaj bohaterowie są chłopcami. Cóż więc pozostaje dla dziewcząt? Może Tosia, której ciężkie życiowe przeprawy prześledzić możemy w innej książce Renaty Piątkowskiej, zatytułowanej „To się nie mieści w głowie”.
Dziś mogę się przyznać, że trochę się bałam chwytając zbiorek w dłoń. Opowiadania z życia dziewczynki – czy to się może u nas przyjąć? Co prawda staramy się wychowywać nasze dzieci tak, by nie narzucać im jakichś stereotypów, że jak lalka to niemęska, że jak niebieski to dla chłopców, itp. No, ale nie żyjemy w hermetycznym świecie. Starszy wrócił niedawno z przedszkola i wielce oburzony poinformował mnie, że Pani mu ciągle wiesza różowy ręcznik, a przecież różowy jest dla dziewczyn! Skoro tak, to książka o dziewczynkach, domkach dla lalek, strojeniu się i obrzydzeniu do ślimaków, mogła nie zostać dobrze przyjęta. Na szczęście tak się nie stało. Może dlatego, że przygody Tosi mogłyby się przydarzyć dzieciom obydwojga płci, a damskie gadżety w tle wcale nie zmieniają ogólnego obrazu książkowego świata, w którym panuje raczej podział na dziecięcy-dorosły, niż damsko-męski (choć taki też się pojawia). Dziecięcy, czyli pełen różnorodnych pomysłów. Świat, w którym można zabrać ze sobą rybkę na spacer, a z poszukiwanego przez całą rodzinę klucza do skrzynki wykonać obrazek. Taki, w którym dziecięcy pokój zamieszkują potwory, a misie z wystawy mrugają okiem. Dziecięcy, czyli ogromnie niecierpliwy. W nim każda dłuższa podróż ciągnie się w nieskończoność, a posadzenie pestek śliwki nieuwieńczone do wieczora owocowym drzewem jest wielkim niepowodzeniem ogrodniczym.
Świat dorosłych z kolei, to świat pełen niezrozumienia dla dziecięcych fantazji i poczynań. Jego przedstawicielom lepiej nic nie mówić, bo większości spraw i tak nie da im się wytłumaczyć. Ech, dziś trudno mi uwierzyć, że mogę być postrzegana w ten sposób przez własnego syna, choć jak sięgnę pamięcią do czasów swej młodości... cóż, rodzice w mej głowie chyba tacy właśnie byli. Na szczęście nawet w naszym świecie zdarzają się wyjątki, takie jak dziadek Tosi, któremu z pestek winogron wyrastają niemal natychmiast rodzynki w czekoladzie!
„To się nie mieści w głowie” to lektura, w której przedszkolaki odnajdą się znakomicie. Śledząc perypetie rówieśniczki, mogą się z nią utożsamiać. Wszystko jest im tu bliskie. Dorośli zaś po jej przeczytaniu mogą sobie wziąć do serca ciągłe utyskiwania dzieci na brak zrozumienia i zacząć się bardziej starać (każdy z nas może zostać przecież odpowiednikiem książkowego dziadka). Na mnie w każdym razie lektura zadziałała mobilizująco!:)
mama Mał-Gośka