Choć o smogu najwięcej mówi się w kontekście Krakowa, to nie jest to problem wyłącznie południa Polski. I nie jest rzeczą nową. Powietrzem szarym od zanieczyszczeń oddychamy od zawsze. Tyle, że jeszcze do niedawna nikt się tym specjalnie nie przejmował. Parafrazując „Misia” Stanisława Barei: jest zima, to musi śmierdzieć. Dzięki działalności Krakowskiego Alarmowi Smogowego dziś jesteśmy dużo bardziej świadomi zgubnych skutków wdychania zanieczyszczeń. To był zapalnik, który połączył ludzi wkurzonych nie tylko jakością powietrza, ale i biernością władz.
W Małopolsce co roku umiera przedwcześnie ponad 4 tysiące osób, ale o wiele więcej zmaga się z przewlekłymi i uciążliwymi chorobami. Dość wymienić kaszel, katar, podrażnienie oczu, nosa i gardła – to sprawy, które od razu poczujemy. Ale skutki przyspieszonego starzenia się układu nerwowego dopiero za jakiś czas. Zanieczyszczone powietrze zwiększa również ryzyko wystąpienia choroby Alzheimera. Zmniejsza rozwój zdolności poznawczych i umiejętności uczenia się u dzieci, za to drastycznie zwiększa ryzyko obumarcia płodu lub przedwczesnego porodu u kobiet w ciąży. Do tego ryzyko udaru mózgu, zawału serca, arytmia, nadciśnienie. A to nadal nie wszystko. Serio.
Bolesna prawda jest taka, że można żywić się bio, eko i organicznie, uprawiać sport i być fit, ale wszystkie te starania nie będą warte funta kłaków dopóki będziemy wdychać tak zanieczyszczone powietrze!
Legislacyjne kroki zostały już podjęte. Niecierpliwie czekamy na wymianę wszystkich trefnych pieców (kopciuchów), wyśrubowanie norm spalania i dematerializację paliw tak złej jakości, że nie używa się ich nigdzie indziej... prócz Polski! Jakkolwiek sytuacja nie wydawałaby się patowa, jest parę rzeczy dzięki którym już teraz możemy poprawić jakość życia i zminimalizować skutki wdychania PM 10, PM 2,5 oraz rakotwórczego benzo(a)pirenu.
Zofia Jurczak
źródło zdjęć: facebook.com/pg/KrakowskiAlarmSmogowy