Kot w butach to znana nam wszystkim europejska baśń ludowa, która doczekała się bardzo wielu adaptacji. Na uwagę zasługuje z pewnością ta zaproponowana nam przez Teatr Lalki, Maski i Aktora Groteska. Przed obejrzeniem spektaklu, natknęłam się na dwie, dosyć negatywne opinie. Według subiektywnej oceny mam, przedstawienie było ponure, a piosenki brzydkie i smutne. Postanowiłam sprawdzić, jak jest w rzeczywistości i jakiego zdania będą oglądające je dzieci oraz ich opiekunowie.
Już sama scena rozpoczynająca przedstawienie wywołała salwy śmiechu na sali. Wtoczył się na nią młyn, reprezentowany przez sporych rozmiarów drewniany kołowrotek, z tkwiącym wewnątrz najmłodszym synem młynarza. Po chwili do Julka dołączyli pozostali bracia, prezentując swoje umiejętności wokalne i akrobatyczne, śpiewając pierwszą piosenkę i w niezwykle sprawny sposób poruszając się po drewnianym kole. Później na scenie pojawił się także bardzo znudzony Zając i naprawdę uparty Osioł. Największą sympatię widzów zyskał jednak bez wątpienia sam Kot. Przyznam szczerze, że pomysł, aby w rolę Kota w Butach wcieliła się kobieta, początkowo wydał mi się bardzo zaskakujący. Z pewnością było to spowodowane moimi przyzwyczajeniami i wyobrażeniami z dzieciństwa. Prawie natychmiast zrozumiałam jednak, jak bardzo się myliłam. Gracja i zwinność, z jaką poruszała się aktorka, ani przez chwilę nie pozwoliła mi widzieć w niej człowieka. Niestety, chwalona przeze mnie realistyczność, z jaką odegrana została rola Kota, miała także swoje złe strony. Czteroletnia Lenka, do której podszedł kot, przestraszyła się, bo była pewna, ze jest on prawdziwy. Jak wiadomo, nieograniczona wyobraźnia dzieci pozwala im wierzyć w to, co oglądają na scenie. Rodzice, bądź opiekunowie powinni być przygotowani na taką sytuację i w razie potrzeby wytłumaczyć ją dziecku. Nie mogę jednak zgodzić się z opinią odnoszącą się do piosenek śpiewanych przez Kota. Moim zdaniem były one melodyjne, wesołe i ciekawe. Podczas gdy były wykonywane, celowo przyglądałam się twarzom małych widzów, alby upewnić się, że nie jestem jedyna w swojej ocenie. Dzieci wyrażały żywe zainteresowanie i machały nogami w rytm muzyki.
Nieoczywista scenografia, tworzona na poczekaniu przez bohaterów przy pomocy walców w kubistyczne, kolorowe wzory prezentowała się naprawdę wyjątkowo. Przez myśl przebiegło mi tylko pytanie, czy okaże się ona zrozumiała dla najmłodszych widzów? Postanowiłam sprawdzić to po zakończeniu spektaklu. Na tle dość ubogich dekoracji wyróżniały się kolorowe kostiumy, zwłaszcza te noszone przez Króla Opryka Wielkiego i jego lekko nadpobudliwą, feministyczną córkę - Księżniczkę Słodko Pyszną.
Nastawiona na wiele smutnych momentów, byłam wielce zaskoczona, ponieważ nie doczekałam się ich wcale. Choć oczywiście nie mam zamiaru zdradzać zakończenia, ani tego jak bardzo obiega ono od oryginału, mogę jedynie z czystym sercem zapewnić, że ono również jest jak najbardziej szczęśliwe. Myślę, że warto jednak wspomnieć, że sztuka, choć nie rezygnuje z ukazania kocich intryg i krętactw jako sposobów na zdobycie upragnionego celu, traktuje je w dosyć specyficzny sposób. Spryt Kota zostaje wprost nazwany oszustwem, a na pierwszy plan wysuwa się honor i prawdomówność Janka.
Drugo i trzecioklasistom najbardziej zapadły w pamięć kostiumy i piosenki. Ośmioletnia Emilka i jej koleżanki zwróciły uwagę na ciekawy sposób, w jaki została przedstawiona woda, oraz karoca. Przedszkolaki również opowiadały o spektaklu z entuzjazmem. Wymieniały jednak mniej szczegółów i więcej uwagi zwracały na całokształt. Mama pięcioletniego Pawełka, zapytana o to, czy spektakl nadaje się dla najmłodszych, odpowiedziała z przekonaniem, że tak. Jej zdaniem symbolika i niecodzienny sposób ukazania rzeczywistości poprzez scenografię nie stanowią problemu dla maluchów i pozwalają rozwijać ich wyobraźnię. Podobną opinię wyraziły nauczycielki, oraz babcia, której mały wnuczek wyraził szczery zawód, że przedstawienie już się skończyło.
Gdzie więc tkwi problem Kota w butach? Czy jest to przedstawienie odpowiednie dla dzieci? Na podstawie własnych obserwacji i przeprowadzonych wywiadów ośmielam się stwierdzić, że tak. Czy jednak mogę zapewnić, że spektakl spodoba się każdemu dziecku? Oczywiście, że nie. Myślę, że dzieci, tak jak my, mają swoje gusta i preferencje. Jedni z nas cenią w przedstawieniach przepych i różnobarwność, innych urzeka minimalizm i symboliczność. Drodzy rodzice, pozwólcie więc swoim dzieciom odkrywać tę różnorodność, jaką oferuje im teatr.
Dorota Czermak