"Ferdynand Wspaniały" to książka, którą dobrze znam z dzieciństwa, również czytałam ją synkowi.
Na przedstawienie udaliśmy się do krakowskiego kina Kijów, które postanowiło ugościć Teatr Bajka z Warszawy. Przywitały nas kolorowe dekoracje, uzupełniane o różne elementy w trakcie przedstawienia i zmieniające swój charakter w zależności od roli, którą odgrywały. Spektakl był naładowany muzyką, właściwie tekst cały czas przeplatany był piosenkami. Zabawne scenki i dialogi co rusz wzbudzały śmiech dzieci, a i dorośli się nie nudzili (mnie rozbawił chiński smok).
Bardzo podobał mi się dialog, który nawiązali aktorzy z widownią. Dzieci poczuły się bezpiecznie, pewnie, z chęcią odpowiadały na pytania i naprawdę w skupieniu śledziły przebieg akcji. Natomiast aktorzy widząc tak otwartą widownię, coraz częściej nawiązywali kontakt, co procentowało. Urocze, ciepłe przedstawienie dla całej rodziny!
A teraz oddam głos mojemu sześciolatkowi:
„Nie wiedziałem, że w kinie też może być teatr. Dobrze, że tu jest taka duża scena. Super i śmiesznie było. Najbardziej podobał mi się Ferdynand, bo był cały czas, miał największą rolę i ja jakbym był aktorem też chciałbym grać Ferdynanda. A podobało mi się w Ferdynandzie wszystko, jego gesty i że tak wszystko mu się udawało. Podobał mi się też policjant, był taki zabawny i portier w hotelu, bo potrafił rozmawiać z różnymi ludźmi. I tak samo dyrektor hotelu, ponieważ nawet nie wiedział, że ma w hotelu windę i o tym ostatnim guziku też nie wiedział. I to był taki guzik ruchomy, bo przenosił – oni wylądowali na tej wystawie psów. I szkoda, że nie mogłem podać łapy Ferdynandowi. Czy naprawdę to wszystko tylko mu się śniło?”
Mama Monika