Czerwony Kapturek w reżyserii Piotra Srebrowskiego walczy ze stereotypami. W zaśmieconym lesie istnieje większe niebezpieczeństwo niż Wilk. Po gałgankowej scenie niemalże fruwają papierki po cukierkach. To one wraz z sidłami rozstawionymi przez Gajowego burzą naturalne środowisko lasu.
Futerkowy kubraczek, zielone rajstopki i żabie usta sprawiają, że nawet podczas największej histerii bohaterki mamy ochotę ją przytulić. Mama jest zajęta omawianiem spraw z Gajowym, więc to mała dziewczynka musi dostarczyć babci posiłek i lekarstwa.
Co robi Kapturek kiedy mu smutno? Do zabawy ma Cukierasa, który niczym kowboj na koniu wjeżdża na scenę z kolejnym szalonym pomysłem na zabicie nudy.
Dobrze wiemy, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Niestety Cukieras w chwili trwogi zawodzi. Płaczącemu Kapturkowi pomoże nikt inny, jak Wilk.
Momentów do śmiechu jest sporo. Aktorki zmieniają głosy i sprawnie ożywiają lalkowych bohaterów. A Gajowy? Okazuje się, że to jego kłusownicze zapędy są źródłem problemów w lesie.
Akcja jest przejrzysta dla dzieci. Fakt zamiany ról dobrego i złego przyjmują one dość naturalnie, bez sprzeciwu.
Teatr Gdynia Główna i tym razem pokazał nietuzinkowe przedstawienie. Mamy tu temat ekologii, przyjaźni i zabawy. Świetny wybór dla kreatywnych dzieciaków i rodziców, którzy nawet z teatru dla dzieci chcą wynieść coś dla siebie.