Słynny podróżnik Aleksander Doba wypełnia z nami książkę do przechowywania wspomnień „Opowiedz mi, Dziadku”, mówi o swoich wnuczkach i dzieli się historiami z dzieciństwa.
- Podróżnik, kajakarz, odkrywca, zdobywca tytułu Podróżnika Roku 2015 w głosowaniu National Geographic – to wiedzą o Panu wszyscy. Ale jest Pan też dziadkiem – przez swoje osiągnięcia chyba nietypowym. Gdy jest pan na lądzie jak spędza Pan czas z wnuczkami?
- Mam dwie wnuczki: Olę, która ma 6,5 roku i Agatkę, która ma 3,5 roku. Oczywiście – jak powie pewnie każdy dziadek o swoich wnuczkach – to najlepsze dziewczynki na świecie! Kiedy odbywają się w mojej rodzinie jakieś kilku czy kilkunastoosobowe spotkania, to ja mam z nimi najbardziej – że tak powiem - przechlapane, bo to mnie dziewczynki najczęściej wyciągają do zabaw. Dla żartów oczywiście oganiam się od nich jak od much, ale tak naprawdę to chętnie z nimi idę. A zabawy są różne – kulamy się po podłodze, wygłupiamy się, szalejemy. Zachowuję się wtedy prawie tak, jak ich rówieśnik. Cenię sobie czasem bardziej te nasze harce, niż spotkania przy stole dorosłych, bo przecież każde dziecko wie, że starsi wtedy przynudzają…
- Opowiada Pan czasem Oli i Agatce o swoich wyprawach kajakowych?
- Oczywiście, ale przede wszystkim pływałem już z nimi nie raz kajakami. Turystyka kajakowa jest bardzo zaraźliwa. Ja zaraziłem nią całą rodzinę – także wnuczki. Niedawno na przykład pływaliśmy razem na rzece Drawie. Syn płynął wtedy z Agatką, a ja z Olą. Zawiesiłem jej na szyi aparat fotograficzny i powiedziałem, że może robić zdjęcia czemu i komu chce. Fotografowała przyrodę, napotkanych po drodze ludzi. Bardzo wiele zdjęć zrobiła też mi, czym oczywiście zdobyła serce dziadka. Generalnie – dla dzieci turystyka kajakowa jest czymś wspaniałym - przede wszystkim ze względu na kontakt z przyrodą i świeżym powietrzem. Bardzo ją polecam.
- Pan swoje przeżycia z podróży spisał w książce „Olo na Atlantyku”, więc wnuczki mogą wiele dowiedzieć się o wyprawach i przygodach dziadka. Przeciętni dziadkowie i babcie takich wspomnień nie piszą. Czy książki „Opowiedz mi Dziadku” i „Opowiedz mi Babciu”, które Pan już zna, mogą być sposobem na spisanie i zachowanie ich wspomnień?
- Pomysł tych książek to naprawdę wspaniała sprawa. Kiedy je przejrzałem zacząłem żałować, że nie wypytałem o wiele rzeczy moich rodziców czy babci. Zapisana, a więc zapamiętana historia rodzinna, to naprawdę coś fantastycznego. Żałuję, że nie uchwyciłem wspomnień moich bliskich, gdy był jeszcze na to czas. Dlatego uważam, że takie książki to strzał więcej niż w dziesiątkę. Świetny pomysł – popieram go wszystkimi kończynami.
- W książce są m.in. pytania o dzieciństwo Dziadka i Babci. Spróbujmy zatem powspominać. Czy mały Olek Doba miał swoje ulubione zabawy, gdy był małym chłopcem?
- Faktycznie, są takie pytania. Super, bo z jednej strony odpowiedzi zaciekawią na pewno moje wnuczki i przybliżą im czasy mojej młodości, a z drugiej - mnie pozwolą wrócić wspomnieniami do tych wspaniałych lat. W moich czasach dzieci musiały na pewno wykazywać się większą inwencją. Jedną z naszych ulubionych zabaw było toczenie obręczy od roweru. Biegało się z nią ile sił w nogach, a ona robiła masę hałasu. Bawiliśmy się też na przykład drewnianymi, okrągłymi bączkami, które się nakręcało i wirowały pięknie. Bardzo dużo czasu spędzało się na świeżym powietrzu – w domu mało kto wtedy siedział, chyba że za karę! W moim rodzinnym Swarzędzu mieszkałem w pobliżu jeziora, więc chodziliśmy też nad wodę albo… po drzewach.
- Bardzo zmienił się świat od czasów Pana dzieciństwa do dziś, czyli czasów dzieciństwa Pana wnuczek?
- Pewnie. Pojawiło się na przykład mnóstwo gadżetów, dla współczesnych dzieci już bardzo oczywistych. Ja nie przypuszczałem nawet, że może być coś takiego jak komputer czy telefon komórkowy, z którego można dzwonić w lesie, na plaży czy na podwórku. W dodatku każdy go dziś ma i przestał być on gadżetem, a stał się koniecznością. Pewnie współczesnym dzieciom trudno uwierzyć, że były czasy bez komórek.
- Sięgając po jeszcze jedno pytanie z książki „Opowiedz mi Dziadku” i jeszcze bardziej naciągając Pana na wspomnienia: pamięta Pan jak poznał swoją żonę, a Babcię Oli i Agatki?
- Ooooo, to bardzo miłe wspomnienie. Byłem na rajdzie pieszym Politechniki Poznańskiej, którą trzy lata wcześniej ukończyłem. To był dwudniowy rajd z noclegiem w Borui Wsi. I tam po południu 3 maja 1975 roku zagadałem do atrakcyjnej dziewczyny. Tak nam się miło gawędziło …. Potem częste kontakty i po niecałych trzech miesiącach – 2 sierpnia 1975 roku wzięliśmy ślub. W tym roku obchodziliśmy 40 lecie naszego ślubu.
- Znajdzie Pan czas, by wypełnić całą książkę „Opowiedz mi Dziadku” dla swoich wnuczek?
- Nie ma innej możliwości. Przejrzałem ją i wiem, że uwzględnia bardzo różne tematy, więc pewnie będę to robił na kilka podejść. Ale na pewno ją wypełnię, bo myślę że dla moich wnuczek - Oli i Agatki - może to być skarbnica wiedzy nie tylko o dziadkach, ale i całej rodzinie. Namówię też moją żonę, by wypełniła drugą z książek – „Opowiedz mi Babciu”. Myślę, że i dla niej będzie to duża frajda.
- Dziękuję za rozmowę.