Wszyscy znamy treść baśni H. Ch. Andersena Calineczka. Samotna kobieta, która bardzo pragnie zostać matką udaje się do czarownicy po pomoc. Otrzymuje od niej ziarno, z którego wyrasta malutka jak kciuk dziewczynka. Kobieta szaleje ze szczęścia, bardzo kocha kruszynkę. Idyllę przerywa ropucha, która porywa Calineczkę z zamiarem wydania jej za mąż za swojego syna. Od tej pory życie dziewczynki się zmienia. Calineczka musi szybko dorosnąć i stawić czoło wielu niebezpieczeństwom, by na koniec odnaleźć szczęście.
12 stycznia 2014 r. wybrałam się na spektakl Calineczka oparty na baśni H. Ch. Andersena. Reżyser uwspółcześnił opowieść duńskiego pisarza i zadbał o współczesnego widza. Przedstawienie jest dynamiczne. Oprawa muzyczna uzupełnia harmonijnie toczącą się na scenie akcję. Nawiązując do czasów współczesnych reżyser Przemysław Jaszczak wątek pobytu Calineczki u chrabąszcza zainscenizował jako pokaz mody. Zdecydowanie za plus uznałabym choreografię i kostiumy . W moim odczuciu również Calineczka w interpretacji Gabrieli Jaskuły to bohaterka naszych czasów. Walczy o siebie, stara się znaleźć swoje miejsce w otaczającej ją rzeczywistości i w punkcie kulminacyjnym dokonać wyboru, który zadecyduje o jej szczęściu.
Mojemu siedmioletniemu synowi najbardziej podobały się kreacje ropuchy i jej syna. Postacie były jednocześnie śmieszne i odrażające, dodatkowo - sugestywnie zagrane. Salwy śmiechu na widowni towarzyszące pojawieniu się tych bohaterów świadczą o atrakcyjności przedstawienia.
Polecam podróż do lat dziecinnych i spotkanie z baśniowymi bohaterami, pokazanymi w nowej współczesnej odsłonie.
Justyna Skórska Wicha