Justyna Bednarek posiada niezwykły dar tworzenia opowieści, które trafiają wprost do serca młodych czytelników. Wiedzą o tym wszyscy, którzy kiedykolwiek czytali z małymi odbiorcami przygody szalonych skarpetek, a przekonają się o tym jeszcze dobitniej ci, którzy będą mieli możliwość uczestniczenia w spotkaniu autorskim - dzieci znają opowieści na pamięć i na wyrywki. Co jest zupełnie wyjątkowe, biorąc pod uwagę dochodzące nas zewsząd sygnały o spadku czytelnictwa.
Na szczęście autorka nie zamknęła się tylko w skarpetkowym świecie i pracuje nad nowymi tekstami. Jedna z nich właśnie trafiła do naszych rąk i można powiedzieć, że jest ciepła i pachnąca niczym najlepsze bułeczki drożdżowe lub jagodzianki. Dzięki wydawnictwu Zielona Sowa możemy czytać opowieść „Dobre Miastko. Najlepsze ciasto na świecie”.
Dlaczego o „Dobrym Miastku” piszemy jak o wypieku? Ponieważ ta (I) część, otwierająca cykl opowieści o zawodach, przedstawia pracę piekarza/cukiernika.
Do miasteczka przeprowadza się rodzina z dwójką dzieci. Madzia i Krzyś szybko poznają pana Alfreda Pączka - który robi najlepsze bułeczki w Miastku. Poznają również pewną sąsiadkę, której nie wszystko się podoba, a raczej wiele rzeczy się nie podoba. Tymczasem w mieście rozpoczyna się konkurs burmistrza na najlepsze ciasto. Jak to oczywiście bywa losy wszystkich bohaterów: Madzi i Krzysia, piekarza i sąsiadki łączą się. Co z tego wyniknie? Oczywiście samo dobro. Bo jak pisaliśmy ta książka jest jak ciepłe drożdżówki - dobra na smutki, pokazująca, że z każdej sytuacji jest wyjście, kreująca pozytywny obraz świata.
W czasach kiedy brak nam (dorosłym, a co za tym idzie często i dzieciom) cierpliwości, zrozumienia i otwartości na drugiego człowieka, opowieść Justyny Bednarek uczy właśnie takich prospołecznych postaw. To niezwykle cenne, bo uważność i ciepło jakie możemy przekazać drugiemu człowiekowi pięknie zaowocują i przyniosą niezwykłe owoce w przyszłości.
Warto czytać takie ciepłe, kojące i zaszczepiające na przyszłość historie i warto czekać na ich kolejne części.