Tym razem miałam przyjemność zrecenzować kolejną z opowieści o Basi. Jednak nieco inną niż poprzednie – gdyż wcale nie z punktu widzenia tej uroczej dziewczynki. W części o Janku to właśnie jego oczami mamy możliwość poznania rodziny dzielnej bohaterki, ale także poznać opowieść bardziej z chłopięcej i nieco „starszej” perspektywy.
Janek ma problemy ze wzrokiem. Nie ma odwrotu – albo będzie nosił okulary, albo poćwiczy „leniwe oko”!
Phi! Leniwe oko? Przecież on - Janek nic nie ma leniwego!
Ta wizja oraz, no cóż, zaniedbanie nauki niszczą chłopcu plany na majówkę, którą zamiast spędzić z najlepszym przyjacielem w rezultacie odbędzie wraz z młodszym rodzeństwem i rodzicami. Czy ta wyprawa okaże się zupełnie stracona, czy jednak chłopiec doceni uroki życia rodzinnego?
Ta cześć Basi tak jak już wspomniałam jest inna niż jej poprzedniczki. Zawarta w niej historia jest napisania z punktu widzenia brata, który musi zmagać się z obowiązkami najstarszego z rodu. Dodatkowo nowina o wadzie wzroku niszczy mu plany jakie snuł „gdy będzie dorosły”. Na szczęście Janek jest dopiero chłopcem i marzenia o tym jaki zawód podejmie gdy będzie już duży zmieniają się pięć razy na minutę. Bo przecież z uszkodzonym okiem można być np. piratem, prawda?
Jest to też historia poniekąd o tym, że opuszczonym i samotnym można być także wśród ludzi – nawet tych najbliższych. Warto jednak zawsze o tym rozmawiać, bo często okazuje się, że wyrzucenie z siebie paru zdań i uścisk z mamą może być lekiem na całe zło.
To co mnie dodatkowo zachwyciło w tej historii, to także język, który proponuje nam autorka. W bardzo zabawny sposób wtrąca ona zwroty, które z pewnością zachwycą także rodziców, tj. „Tam, gdzie mieszkają babole”. Nie lada gratką jest także tworzenie zdań dla osoby, która ma pełną buzię! Czytanie takich „smaczków” daje naprawdę dużą frajdę.
Polecam ogromnie! Jest to ciepła opowieść o rodzinie i tym, że nie łatwo jest być starszym bratem oraz, że każdy z nas ma swoje małe katastrofy!