Choć Jasiu Ogonek uznał w końcu, że „pańskie życie nie dla myszy” - jednak co zwiedził to jego. No i nasze, bo dzięki ciekawej świata myszce, czytanie tej książki staje się swoistą wycieczką poprzez wszystkie pomieszczenia, a nawet ogród i park, wiejskiego dworu z początków XX wieku. Dlatego też obok koni parkuje auto, obok kałamarza, bibularza i pióra stoi radioodbiornik, lampka elektryczna zastąpiła naftową. Buduarek, pokój ochmistrzyni, salon – wciąż na swoim miejscu, jak dawniej, w początkach istnienia dworu. Podobnie jak zwyczaje panujące tam, a także jego mieszkańcy i służba.
Jasiu Ogonek, dzięki uprzejmości (a czasem pomimo przemądrzalstwa) niektórych sprzętów, przedmiotów a też zwierząt (nawet wypchanych – w sieni o wystroju myśliwskim stał niedźwiedź) przemierza kolejne pomieszczenia. Rozumie mowę „przewodników” i choć niektóre wtrącają słowa w swych rodzimych językach (fortepian – Italiano - po włosku, pełne mody prosto z Paryża żurnale – po francusku a sekretarzyk ochmistrzyni – po niemiecku) – bardzo dużo go uczą. Na przykład dlaczego w bibliotece w gryzącym dymie siedzą sami mężczyźni, skąd w gramofonie muzyka, dlaczego woda jest niebezpieczna do picia, co wkłada na siebie pani, kto to kamerdyner i ochmistrzymi. Przydatne, prawda?! Jasiu Ogonek pochłania nowe wiadomości, nie omijają go też chwile grozy, chociażby kiedy jego przewodnikiem staje się… myszołów. Na szczęście najedzony i przyjazny. Jasiu – obieżyświat w końcu znajduje bezpieczną przystań, u boku koni, ale też mysich kompanów – w stajni. Ale czego się od niego dowiedzieliśmy – to nasze!
Pomysł „zwiedzania” dworu i opisywania go z perspektywy przedmiotowo – zwierzęcej został zrealizowany całkiem zgrabnie. Myślę, że trafi on do przedszkolaków i uczniów młodszych klas. Ciekawa świata, rezolutna myszka nie zna przeszkód a dzięki temu, że mała – może zajrzeć w różne dworskie zakamarki. No, chyba że wypatrzą go ciekawskie oczy chłopca w dziecięcym pokoju. Oj, było gorąco, na szczęście wejście guwernantki uruchomiło w Jasiu wrodzony spryt i udało mu się wymknąć poza zagrożoną strefę...
Opis dworu wydaje się być bardzo dzieciom przychylny, przystępny, taki „mimochodem”, niewymuszony, wtopiony w fabułę. Myszka w roli opowiadacza, choć tego pewnie nie zaplanowała - nie pomija żadnych szczegółów. Skąd się wzięły, do czego służą różne sprzęty, pomieszczenia. Czym się zajmują, dlaczego tak się nazywają – różni ludzie. Dla lepszego i bardziej zrozumiałego ujęcia tematu – życie na dworze toczy się nie tylko w tekście, ale i na obrazkach – każde pomieszczenie, każdy rozdział mają „przypisaną” ilustrację – jakby rzut z góry wnętrza, wraz z osobami, które weń przebywają, jakby dwór był po prostu domem dla lalek...
Przyjemne z pożytecznym – tak można podsumować tę interesująca podróż po wiejskim dworze. Warto się w nią, wraz z mysim przewodnikiem, wybrać.
Anna Kossowska - Lubowicka