Co robią „bajki dla dużych i małych” w dziale poświęconym literaturze dziecięcej? Zastanawiam się tylko przez krótką chwilę. Potem natychmiast odpowiadam: nadgryzają rzeczywistość, uwypuklają absurdalność ludzkich zachowań, wyśmiewają radykalizm ideologii. Bawią. Bzdurzą. Bałaganią. W mózgach oczywiście. Przeżuwają faktyczność, szukając w niej nowych smaków.
Jest w nich zatem miejsce dla milusińskich? Jest. Nie tylko skrawek mentalnej powierzchni, lecz ogromna przestrzeń, cechująca literaturę, pozbawioną „dydaktycznego smrodku”, która zmienia czytelnika nienachalnie, ale skutecznie. Pozwala odkryć w sobie to, czego się aktualnie szuka. Zawsze coś innego. Dla każdego indywidualny, dobrany do potrzeb i wieku kawałek literackiego mięsa. Dzieci odnajdą w nim swoją prywatną Nibylandię. Dorośli doszukają się ukrytego sensu przewrotnych, abstrakcyjnych, często absurdalnych, ale niepozbawionych realizmu bajek.
Choć rzecz nie nowa (wydana po raz pierwszy w 1963 r.), to wciąż świeża i atrakcyjna. Ponadto w nowej szacie graficznej. Wysmakowana pozycja dla tych, którzy cenią sobie nowoczesne podejście do ilustracji. Te, w wykonaniu Pawła Pawlaka, mogą dziwić, zaskakiwać. Mnie intrygują, pobudzają do zadawania pytań, rozmowy. Utrzymana w czarno – białej kolorystyce kreacja książki doskonale współgra z nasyconym werbalnymi barwami tekstem. Moje prywatne, zamknięte w fizyczności dorosłego człowieka, dziecko aż piszczy z radości.