Kolejne, ósme wydanie przezabawnych przygód Tomka Łebskiego. Tym razem autorka zabiera nas ze swoim małym bohaterem na podbój… szkoły. A potem następuje już nieprzerwany ciąg nieprzewidzianych zdarzeń (jak to u Łebskiego) i przedziwnych sytuacji. Poczynając od śniadania i żonglerki łyżkami, przez przygotowania, by wyjść do szkoły (a jest to caaaaała logistycznie opracowana wyprawa), aż do emocjonujących lekcji z panem Pełniczewiczem, panem Skorym, panią Bełkoczyńską, czy walki z wirusem, gdy:
„wszyscy
ZACZYNAJĄ
kaszleć
khy! khy! khy!”
Tę książkę czyta się naprawdę długo. Nie dlatego, że nudna i pojemna. Powód jest prosty! Pełno w niej zabawnych, komiksowych rysunków tak wplecionych w tekst, że miejscami można się zastanawiać, gdzie kończą się litery, a zaczyna przygoda z grafiką. Aż roi się także od emocjonujących, rozbudowanych zabiegów dźwiękonaśladowczych: „skrzyp, skrzyp”, „eeeech”, „szszszszsz…. szszszsz”, „ćwir, ćwir”.
Przezabawne są również porównania zwierząt do nauczycieli (lub odwrotnie) i uniwersalne problemy typowych nastolatków: bałagan w pokoju, nieustanne burczenie w brzuchu, „kłopoty” z rodzeństwem nauczycielami, niespełnione marzenie o psie itp., itd.
Wartość tej pozycji podnosi wątek nauki inwestowania i przedsiębiorczości (to nic, że zamiast pysznych ciasteczek wychodzą twarde ciacha) oraz podkreślanie więzi rodzinnych, międzypokoleniowych.
Jak zawsze – do pośmiania się, poczytania i pooglądania.
Iwona Bednarczyk