Po raz kolejny, przedszkolak Filipek, na wzór swego francuskiego, słynniejszego kolegi, Mikołajka musi zmierzyć się z nielogicznym, skomplikowanym światem dorosłych i jego absurdalnymi zawiłościami. I jak zwykle, robi to z wrodzonym sobie wdziękiem oraz komizmem. I to słownym (niezapomniane, niezwykle pomysłowe, obrazowe konstrukcje w stylu: zmutowane mrówy w pampersach; poczułem się jak przezroczysta glista, która nie ma nic do ukrycia), jak i sytuacyjnym (wspominając chociażby prześmieszną bijatykę podczas gry w piłkę, zamieszanie przy szykowaniu pokoju dla siostry, czy zabawie małych dzieci w piaskownicy).
A to jeszcze nie koniec. Bo jak tu nie uśmiechnąć się obserwując przedszkolaki układające słownik neologizmów jako alternatywę dla brzydkich słów lub konsultacje rodzinno – koleżeńskich w sprawie wyboru imienia dla siostry Filipka? Jak nie pokiwać ze zrozumieniem głową czytając o mądrościach życiowych małych „filozofów”, przekonujących z zapałem, że rodzeństwo czasem się przydaje; równouprawnienie kobiet i mężczyzn polega na tym, że kobiety i mężczyźni robią wszystko wspólnie i tata ostatnio więcej pracuje, bo mama pracuje mniej, a ktoś przecież musi zarabiać, gdyż pieniądze nie chodzą po drodze stadami? Niestety (albo „stety”) wiele aluzji zawartych w tekście zrozumieją tylko dorośli (z oczywistą stratą dla dzieci): stres jest przecież zabójczy, przyczynia się do wielu chorób, od raka, przez pomroczność jasną, aż po filipińską gorączkę; dziadek Zbyszek roześmiał się w głos (…) Podobne śmichy – chichy urządził jego kolega z opozycji, któremu urzędnik ZUS-u wyliczył przyszłą emeryturę. Dzięki temu książka Małgorzaty Strękowskiej staje się międzypokoleniowym mostem; czytelnik dojrzewa wraz z nią.
Zdecydowanym plusem tej pozycji jest rejestracja i opis zjawisk współczesnego świata czyniona z wielką starannością, uwagą i spostrzegawczością. Niezwykle cenne uwagi z obserwacji dotyczą np. zjawiska emigracji zarobkowej i eurosierot, strzeżonych osiedli – gett kierujących się swoimi zasadami i zakazami, kariery „młodych mam” i szybkiego powrotu do pracy zaraz po porodzie, urlopu tacierzyńskiego, napięcia przedporodowego u taty i szoku poporodowego u dziadka, czy w końcu opisów fizjologii kobiety w ciąży. W ten zawoalowany sposób autorka oswaja rzeczywistość, czyni ją bardziej zrozumiałą dla młodego człowieka.Tym bardziej, że w tej części przygód Filipka rzecz dotyczy spraw egzystencjalnych. Narodzin siostry, planowania jej przyszłości (najlepszego przedszkola, najlepszego funduszu emerytalnego, najlepszej szkoły językowo – muzyczno – baletowo – filmowo – teatralno – kaskaderskiej) itp. itd.
Na pewno warto polecić tę książkę wszystkim, którzy szukają mądrej rozrywki i refleksji. Dzięki niej można sobie przypomnieć o rzeczach naprawdę ważnych. Błażejek mów do Filipka: naucz siostrę cieszyć się, że jest dzieckiem. Naucz ją kochać ludzi i samą siebie. I czasem dawaj jej dobry przykład. Nauczmy tego nasze dzieci.
Iwona Bednarczyk