Tak to już jest, że wszędzie tam, gdzie pojawią się bliźniaki – Kuba i Buba – powstaje zamęt, chaos, choć i na szczęście radość. Rodzeństwo działa przez zaskoczenie – zaskakując innych, ale też chyba samych siebie. Zatem równie zaskakujący okazuje się ich pobyt w szpitalu – miejscu, które chyba niewielu kojarzy się z przestrzenia do zabawy i śmiechu. A Kuba i Buba bawią się świetnie, no, za wyjątkiem „piżamowej przygody” polegającej na niefortunnej pomyłce – spakowaniu Kubie różowej piżamy w serduszka, należącej do bliźniaczej siostry. Kubie nie było wtedy wcale do śmiechu. Jak tu się pokazać w takim stroju?
Udaje się im jednak zwojować wiele, chociażby urządzić „zieloną noc”, zorganizować akcję protestacyjną, angażując w nią rzeszę dziennikarzy. Byli też inicjatorami może mniej spektakularnych akcji, choć wywieszanie prześcieradeł z napisami za oknem, zrzucanie do kałuż plastikowych butelek z wiadomościami nie każdemu pewnie wpadłoby do głowy. Ponieważ do szpitala trafili też inni członkowie ich rodziny – Kuba i Buba wymyślili niezwykle skuteczny system komunikacyjny – stukanie w kaloryfer.
Autor wyraził życzenie, by choć jedna osoba uśmiechnęła się, czytając tę książkę – może czuć się szczęśliwy, my uśmiechaliśmy się rodzinnie. Po co to wszystko? Bo śmiech jest skuteczną terapią, bo jest to sposób, by w przystępnej formie porozmawiać z małymi czytelnikami o przysługujących im prawach, na wypadek gdyby z jakiegoś powodu trafili do szpitala. By mogli czuć się bezpiecznie, że we właściwy sposób są nie tylko leczeni, ale i traktowani. Opowieść o prawach wpleciona jest w treść opowieści o szpitalnych poczynaniach Kuby i Buby, ale też jest dla niej odrębne, trochę poważniejsze miejsce – po każdym rozdziale następuje „Podsumowanie”, w którym poszczególne prawa są przybliżane i tłumaczone. I znów następuje powrót do „Zabawy” - labirynty, łamigłówki, zagadki, wykreślanki, różnice – zadania dla „szarych komórek”.
Bardzo przydatna pozycja „odczarowująca” nieco szpital, pozwalająca popatrzeć nań inaczej, zachęcająca by rozejrzeć się czy nie leży obok jakiś godny polubienia kolega, nie pracuje sympatyczny sanitariusz lub niegroźny ordynator. Prawa, choć, wydają się być oczywiste, jednak nie zawsze takie są. Warto o nich mówić, nie zarzucając nikomu ich łamania, ale umacniając w potencjalnych pacjentach wiedzę o nich. Numery alarmowe, adresy, w tym do Rzecznika Praw Pacjenta i Rzecznika Praw Dziecka są niewątpliwie potrzebnym uzupełnieniem.
Kolorowa książka, pełna sympatycznych ilustracji, nie tylko na około szpitalne zmagania. Już wcześniej byliśmy wielbicielami bliźniaków, pozostajemy nimi nadal. Co dalej wymyśla?
Mama Anna