„Albert nie bawi się z dziewczynami. OCZYWIŚCIE, ŻE NIE!”
Uwielbia za to spędzać czas z Wiktorem i jego kuzynką Miką, która w niczym nie przypomina przedstawicielki znienawidzonego rodu kilkuletnich bab. Nie płacze bez powodu. Nie stroi się. Nie przegląda ciągle w lustrze, a co najważniejsze „nie szepcze po kątach i nie śmieje się nie wiadomo z czego”. Za to „ciągle wymyśla jakieś nowe rzeczy” i „nie boi się skakać z dachu garażu”, nic więc dziwnego, że jest dla chłopca idealną towarzyszką zabaw nawet, gdy nie ma z nimi Wiktora. „Wtedy jest chyba jeszcze lepiej”.
„Albert bawi się z dziewczynami. ALBERT PLUS MIKA” z dopiskiem HA HA i serce przebite strzałą na ścianie szkolnej toalety chłopców burzy świat siedmiolatka…
Lubię wiedzieć co słychać u Alberta. Odkrywać świat jego uczuć i emocji. Lubię to poczucie spójności, które towarzyszy mi podczas lektury. Nie mogę oderwać oczu od prostych, wymownych ilustracji. Zachwyca mnie lekki, a zarazem trafiający w sedno humor. Bawią dopiski na rysunkach. Cieszy mnie, że pod tą przyjemną formą przekazu kryje się mądrość i głębia, pozwalająca odkryć w Albercie cząstkę siebie. Tak jest i tym razem.