Warszawa

Recenzja książki:

Ściśle tajny dziennik Prosiaka

Ściśle tajny dziennik Prosiaka

Emer Stamp
od 6 do 8 lat
PATRONAT

Poznajcie Prosiaka!

Poznajcie Prosiaka. Prosiak to zadowolona z siebie świnka przekonana o własnej wyjątkowości, mieszkająca na farmie, przyjaźniąca się z Kaczorem, wojująca z „paskudnymi kurczakami” i nade wszystko uwielbiająca zlewki. Pewnego dnia znajduje ołówek i notes i … postanawia pisać codziennie. I rzeczywiście. Książka przypomina prawdziwy dziennik. Pełno tutaj podkreśleń, odręcznego pisma, plam atramentu świadczących o użytkowaniu oraz uroczych rysunków autorstwa samej Emer Stamp (to znaczy, przepraszam – samego Prosiaka, rzecz jasna).

 

Fabuła skupia się na opisie dwunastu dni z życia bohatera oraz dniach dodatkowych, tytułowanych żartobliwie: „dzień zakrętas”, „dzień strachowaty”, „dzień narzędziasty”, „dzień zwariowanka”, „dzień swędzonka”, „noc niespodzieniasta”, „ciamkodzień”, podczas których poznajemy plany i próby  podboju Plutona. Nie trzeba dodawać – zabawne i bardzo obrazowe. I z tego względu, między innymi, cała wyjątkowość książki będzie doceniona dopiero przez młodzież i dorosłych. To do tych adresatów, ze względu na absurdalny dowcip, aluzyjny charakter opisów i miejscami obsceniczny żart pozycja ta trafi w stu procentach. Młodsze dzieci skupią się na humorze sytuacyjnym i zabawnych przygodach bohaterów. A jest ich tutaj bez liku.

 

Zaczynając od samego Prosiaka – naiwnego stworzonka, które daje się wszystkim wykorzystywać (a najbardziej kurczakom), a mimo to jest przekonane o swojej mądrości i nieomylności. Dlatego w dniu, w którym dowiaduje się, że ukochany Farmer nie podziela jego uwielbienia bezinteresownie, a wręcz chce go zjeść, ma pęknięte serce, co komentuje z wrodzoną sobie refleksją: „Farmer chce mnie zjeść! Teraz to ja mam ochotę zjeść Farmera!”. Na znak protestu wyrusza w Kosmos, spotyka „Plutońskich Kosmitów”, rozrabia w Centrum Ogrodowym, ucieka przed dużym Farmerem (chowając się pod donicą – co samo w sobie jest komiczne zważywszy na gabaryty Prosiaka), przebiera za snopki siana, ewentualnie owce oraz ratuje Kaczora przed małym Farmerkiem gryząc go w pośladek (Farmerka, a nie Kaczora, oczywiście). Na koniec podejmuje próby wyprodukowania paliwa do Trakiety, jedząc po kolei karmę dla psów, kotów oraz rybek aż do brawurowego rajdu i lądowania w stogu siana. Nie mniej zabawne są plany Prosiaka, by „wykończyć” rodzinę Farmera, to znaczy pozbyć się jej i pozostać na ukochanej farmie. Ostatecznie Farmer i Farmerowi zostają wystrzeleni z kurczakami w Kosmos. Jak to możliwe? Nie pytajcie. Możliwe. Tak samo, jak ewentualna adopcja Prosiaka przez któregoś z czytelników – koniecznie wegetarian.

 

Swoista filozofia Prosiaka to temat wręcz domagający się dodatkowego komentarza. Jego próby interpretacji emocji i słów innych przynoszą oczywiście różny skutek. Bo jak odpowiedzieć na tak postawione pytanie: „Dlaczego świnie nie mają wymion jak krowy?”… No właśnie… Tak samo urzekają bezpośrednie zwroty do czytelnika: „Pewnie pachniesz jakoś fajowo (…)”, czy: „Kiedy tylko znajdziesz jakąś sporą kałużę z błotem, wskocz do środka, koniecznie z wielkim rozbryzgiem”. Równie zabawnie brzmią wszelkie neologizmy i środki poetyckie. Nie wiem, na ile są one wynikiem oryginalnego stylu samej autorki, a na ile tłumaczenia, niemniej jednak powiedzonka w stylu: „najlepsiaszniejszy przyjaciel”, „maciupeniaście bardziej” lub porównania: „ciekawość kręciła się w moich kiszkach jak nornica w kukurydzy” są bezbłędne. Nie ulega wątpliwości, że książka Emer Stamp to propozycja dla osób mających spory dystans do siebie i otaczającej rzeczywistości.


Duży plus całego przedsięwzięcia pod tytułem „Dziennik Prosiaka” to „okołoprosiakowe” atrakcje dostępne na stronie internetowej autorki. Można tutaj nauczyć się, jak narysować bohaterów książki, jak przetłumaczyć sentencje z języka świńskiego na angielski i jak napisać swój własny dziennik. Czysta interakcja: czytelnik – książka – twórca podana w atrakcyjnej formie.

 

 

Iwona Bednarczyk

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć