Łup – łup- łup,
Łup – siup – trach,
Stuk – stuk – puuuk,
Aaaaa!
Takie i inne wyrazy dźwiękonaśladowcze budzą pewnego dnia, a właściwie nocy, Hanię i jej rodzinę. Okazuje się, że to nie żadne duchy, ani statek kosmiczny, ani nawet King Kong, yeti, czy olbrzymia elektroniczna wiewiórka, ale odgłosy nadciągającej burzy. W kolejnej części przygód zabawnej dziewczynki dowiadujemy się jak stawić czoła huraganowi, oswoić nieprzyjazne zjawiska pogodowe i przetrwać, nie tracąc przy tym dobrego humoru (jak to w klanie Humorków, rzecz jasna).
A okazuje się, że burza oprócz oczywistych minusów takich, jak braki na półkach w sklepach, czy odcięcie prądu na całej ulicy, ma swoje niezaprzeczalne dobre strony. Bo co z tego, że nie można kupić zupy, skoro są pianki, co z tego, że jest ciemno, gdy to oznacza, że nie trzeba się kąpać? A przede wszystkim – zamknięto wszystkie szkoły!? Poza tym mroki ponurych, „burzowych” ilustracji rozwiewają kolorowe rysunki z przyjazdu babci Lusi z dziwnym towarzystwem: psem Mopsiem, tchórzofretką, wężem zbożowym i … kajakiem. I dzięki tej wizycie zarówno dzieci z książki, jak i te czytające ją właśnie mogą przekonać się o sile babcino – wnuczkowej miłości.
Ta historia to piękny przykład, w jaki sposób buduje się więzi międzypokoleniowe i jak są one niepowtarzalne. Okazuje się, że większość pomysłów na poskramianie nudy pochodzi właśnie od babci Lusi. To ona uświadamia, że brak prądu i gry na komputerze to nie koniec świata! Bo podczas wielkiej burzy można siedzieć przy kominku, zająć grami planszowymi, rysować, wspólnie przygotowywać grzanki, czy nawet jeść prosto z puszki oraz opowiadać „straszne” historie. Wszystko wspólnie! Ta książeczka urzeka z jeszcze jednego powodu. W zabawny i mądry sposób propaguje akcję „Godzina dla Ziemi” podczas której ludzie na całym świecie, jednocześnie, na godzinę, gaszą światło po to, by zamanifestować oszczędzanie energii. Humor i walory edukacyjne w jednym. Polecam.
Iwona Bednarczyk