Na sawannie zamieszanie
i to całkiem niespodzianie!
Bo zwierzęta na śniadanie…
… i na każde inne danie
jedzą szybko i w całości
różne snaki i słodkości.
„Wszystko pyszne” neon głosi
i zaprasza nowych gości.
Choć to bar i sklep dla ludzi
wiele zwierząt się tam trudzi.
Podjadają, zajadają
i już wagi nie trzymają.
Inni „echo wolą w brzuchu”!
Czy to dobrze mój ty zuchu?
Ci nie jedzą „słodkich śmieci”,
na głodówce czas im leci.
Są więc wiotkie niesłychanie,
lekki wiatr ich szybko złamie.
Męczą się niewiarygodnie,
wciąż za luźne mają spodnie.
Czują się niekomfortowo,
no i nie wyglądają zdrowo.
Te za grube, te za chude -
- to działanie na ich zgubę.
Wszystkie smutne niesłychanie,
Co się z nimi dalej stanie?
Nagle… razem… całym stadem
zgromadzeni pod baobabem
wnet znaleźli rozwiązanie
dobre, sprytne, przy czym tanie.
Jakie, spytasz czytelniku?
Przecież zwierząt tych bez liku
miało wielkie utrapienie,
co zakończy ich cierpienie?
Sięgnij po historię całą,
bo tam działo się nie mało.
Opisała ją Dorota
Kassjanowicz, to Ci psota!
Tytuł też ciekawy dała,
aby znów ferajna cała,
szybko bajkę przeczytała!!!
Zosia Kowalska z mamą
Beztrosko korzystające ze swej wolności, zamieszkujące piękny park narodowy zwierzęta, bohaterowie książki Doroty Kassjanowicz (pt. Zamieszanie na sawannie czyli dlaczego zwierz dziki łyka batoniki), postanowiły zmienić swoje dotychczasowe życie. Niestety przyjęły wiele zgubnych nawyków od odwiedzających ich turystów. Stały się częstymi gośćmi sklepiku i baru z niezdrowym jedzeniem. Zaprzestały długich spacerów i wzajemnych odwiedzin. (Wyjątkiem jest tu tylko żyrafa Henrietta, z którą udajemy się w „podróż przez wszystkie strony lektury”). Brak wspólnego spędzania czasu, rozmów szybko wpłynęło na ich samopoczucie. Samotne, osowiałe zgubiły radość życia. Podobnie nieszczęśliwe poczuły się zwierzęta stosujące dietę echo w brzuchu czy zero w dziób. I choć niektóre z nich przytyły, inne schudły, wszystkie postanowiły „się ulepszyć”, w myśl tego, co kiedyś o sobie usłyszały. Nieprzychylne słowa wryły się w ich pamięć i głęboko je zraniły.
I choć autorka scharakteryzowała swoich bohaterów zaledwie kilkoma określeniami, każdy z nich stał się niepowtarzalny. Postaciom przypisano odmienne cechy osobowości, inny temperament, a nawet (jak by to powiedział Struś dawniej zwany Strzałą: A niech to słoń w poprzek zdepcze) i sposób wypowiadania się.
Moim ulubieńcem bez wątpienia jest kameleon Antonio, który co prawda przyjął na początku przypisaną sobie etykietkę dziwoląga, kosmity, który ma problemy ze skórą, lekkiego zeza i w dodatku brakuje mu określonego (jednego!) koloru ciała, ale z czasem uwierzył w swoją siłę i wartość swej niepowtarzalności.
Książka stanowi dobry punkt wyjścia do rozmowy z dziećmi nie tylko na temat zdrowego jedzenia i właściwego trybu życia, ale i o odmienności. Zwierzęta pomimo iż tak bardzo się różniły, myślały podobnie. Wszystkie potrzebowały akceptacji, zrozumienia, tolerancji i wsparcia. A zasłyszane nieopatrznie słowo wyrządziło w ich życiu wiele krzywdy.
Opowieść została bardzo starannie wydana i opatrzona pasującymi do treści, ładnymi ilustracjami.
Anna Kowalska