Uśmiechnąć się w przyszłość do momentu własnej śmierci nie jest łatwo, zwłaszcza gdy przestrzeń pęcznieje paniką dotyczącą końca. Patryk już się jej nie boi – oswoił w sobie myśl o niej, rozproszył nieprzyjazną niewiedzę, znalazł cel... Teraz marzy, wytrwale nie dopuszczając do siebie tego, co złowrogie, czarne. Wbrew reakcjom towarzyszy uśmiecha się!
Patryk jest włosem. Młodym jeszcze, brązowym, zza ucha bibliotekarza. Panikował jak inni, snuł domysły, obalał plotki, analizował fakty... Wypadanie stało się namacalną codziennością. I pustą samotnością. Z apatii wyrwała go przedśmiertna prośba przyjaciółki; kurczowo uchwycił się jej, zaufał na tyle silnie, iż odkrył jej potęgę. Opuszczenie oraz lęk zagłuszyła autentyczna pogoda ducha – świadomość bezpieczeństwa: koniec okazuje się początkiem Czegoś ważnego, pięknego, uskrzydlającego.
Po raz któryś uśmiechamy się szczerze i lekko do bajki o Patryku. Nawet w najsmutniejszym momencie nie jest przytłaczająco ciężka, mimo powagi tematu wiele w niej pozytywnej energii oraz błyskotliwego dowcipu. Nie gasną wraz z zamknięciem książki, ale rozrastają się w czytających. Jest świeżo, niebanalnie, a zarazem autentycznie. Opowiada Patryk; jego historia ma niepowtarzalny rytm. Nie pada w niej żaden zbędny wyraz, a językowa wirtuozeria mieni się finezją detali – wyłapywanie ich to gościnna przestrzeń dla czytelnika wrażliwego na zestawienia, niedopowiedzenia, obrazy... Słowa zaskakują, emocjonują, zapraszają do zamyśleń – są silne oraz nośne. I wbrew obecności smutnych uczuć, emocji – uśmiechnięte.
Patryk dojrzewa do odważnego myślenia o własnej śmierci. Nie zawsze było do śmiechu, ale nieprzerwanie chcieliśmy być blisko. Mężnieliśmy z nim, a zarazem delikatnieliśmy, niewymuszone skupienie pozwoliło dotrzeć do bardzo ludzkich lęków oraz potrzeb. Oswajaliśmy je w sobie niepostrzeżenie, koncentrując się na akcji czy niuansach słownych, wróciliśmy, chcąc przeżyć wszystko jeszcze raz, rozsmakować się w słowach, uśmiechnąć.
Ilustracje Agnieszki Woźniak mocno stymulują wyobraźnię. Są czarno-białe, niedopowiedziane, obecne na każdej ze stron. Otwiera je intrygujący okładkowy grzebień – namacalny, w który można złapać choćby jeden włos i uważniej przypatrzeć się mu, zamyślić nad przemijaniem.
Anna Kubus