Z ogromną przyjemnością sięgnęłam po drugą część przygód przesympatycznego prosiaczka Ryjka i jego rodziców. Oswojona już szata graficzna, żywe, wiosenne kolory sprawiły, że zaraz po jej wydaniu wypatrzyliśmy ją z dziećmi na półkach i dosłownie „pożarliśmy” ją w mgnieniu oka.
Bo jakże nie pokochać prosiaczka z różową mordką, który z taką pasją odkrywa nieznany jeszcze sobie świat? Ryjek rozbroił nas prostotą zadawanych pytań i uroczym dziecięcym spojrzeniem na świat. Mały prosiaczek staje przed skrojonymi na swoją miarę wyzwaniami i nie daje się zbyć, gdy rozwiązanie problemu go nie zadowala. Kiedy konstruuje robota, musi on spełniać jego własne, dziecięce wymagania. Gdy boi się ciemności nie daje za wygraną, wytrwale pokazując rodzicom swoje potrzeby i oczekując ich zaspokojenia.
Uwagę przyciąga też prosiaczkowa mama, która z niestrudzoną cierpliwością wykonuje codzienne, domowe obowiązki i dzielnie rozwiązuje ich wspólne problemy. I mimo że jest taka zwyczajna, może trochę zabawna, budzi tyle ciepłych uczuć u swojej rodzinki. A zarazem... na każdej stronie uroczo ubrana, nawet kolor jej raciczek jest za każdym razem inny. Dbałość o detale jest w każdej z nas i odróżnia nas od mężczyzn w sposób jakże urokliwy. Uśmiecham się szeroko do Ryjkowej mamy i z łatwością wchodzę w jej sposób myślenia, który jest przecież tak podobny do mojego.
No i wreszcie tatuś Ryjka, pomysłowo i bezpiecznie zagospodarowujący wyobraźnię swojego synka sprawia, że chciałoby się mieć takiego tatę i męża w domu. A tatusiowe i mężowskie pomysły wciąż pachną domem i tak trudną do osiągnięcia w naszych czasach cierpliwością.
Serdeczność promieniuje ze stron tej książeczki, a płynące z niej poczucie bezpieczeństwa otacza silnym ramieniem. Bo nie ma w tych opowiadaniach nadmiaru zbędnych słów, które tak irytują we współczesnej literaturze dziecięcej. Wojciech Widłak nie sili się na sztuczną oryginalność. Prostota i przejrzystość, a zarazem jakże uważna obserwacja rzeczywistości pozwalają mu zawładnąć uwagą milusińskich, której autor nie traci do ostatnich stron.
Odpoczywam z dziećmi sięgając po tę książkę. Atmosfera domu Ryjka relaksuje, a zarazem trzyma naszą uwagę cały czas w napięciu. I co ważne dla każdego rodzica - często wracamy do tej książki. Słucha jej chętnie zarówno mój 5-letni synek, jak i 3-letnia córeczka, ale widzę też czasami zaczajonego pod drzwiami pokoju 11-letniego syna, który niby taki już dorosły, a jednak...
Kasia Korzeniowska